Różaniec

Fragment książki Scotta Hahna "Maryja, Mama i Królowa".

Błogosławione paciorki

Mając okazję chwalić nasze mamy – podczas urodzin, kolejnych rocznic ślubu lub w mo­wach pogrzebowych - my, synowie, potrafimy się roz­gadać, odnajdując przyjemność w powracaniu do lat dzieciństwa. Wydaje nam się, że odtwarzając w gło­śnych wspomnieniach tamte lata spę­dzone przy ma­mie, możemy poniekąd wynagrodzić wszystkie mo­menty, w których nie byliśmy wdzięczni za matczyną troskę i nie odpo­wia­daliśmy miłością na miłość.

Wspomnienia, do których powracam na po­czątku książki, nie na­leżą do przyjemnych, włącza­jąc te związane z porwaniem różańca zmarłej babci w napadzie ignorancji i źle pojmowanej wiary. Bar­dzo moż­liwe, że dołączenie tego Dodatku to próba zadośćuczynienia. Nie mogę naprawić porwanego różańca, który należał do babci Hahn. Jego pa­cior­ki wylądowały w koszu prawie trzydzieści lat temu. Mogę jednak jakoś to wynagrodzić. Mogę chociażby zrobić ukłon w stronę matki naszej rodziny poprzez oddanie czci Królowej Niebios, którą babcia tak ko­chała.

Modlitwy maryjne

Przez ostatnie tysiąclecia chrześcijanie w różny spo­sób oddawali cześć Błogosławionej Dziewicy. Pierw­si chrześcijanie pielgrzymowali do miejsc związa­nych z Jej życiem. Kościół wschodni znajdujący się pod wpływem kultury bizantyjskiej pisał na Jej cześć długie hymny zwane akatystami. Etiopczycy rozwi­nęli bogatą tradycję modlitw litur­gicz­nych. Pierw­szy tekst Pod Twoją obronę pojawia się w egipskich modlitwach. Kościół zachodni może natomiast po­chwalić się modlitwą Witaj, Królowo (Salve Regina) oraz licznymi litaniami. Obydwa Kościoły, zarówno wschodni, jak i zachodni, zgromadziły zdumiewające bogactwo sztuki maryjnej - głównie wschodnich ikon oraz zachodnich rzeźb i obrazów.

Jednakże najbardziej popularnym i ulubionym wyrazem kultu maryjnego jest Różaniec. To także i moja ulubiona modlitwa.

Różaniec składa się z pewnej sekwencji modlitw, które odma­wia­my głośno lub cicho, rozważając przy okazji sceny (zwane rów­nież tajem­­nicami) z życia Je­zusa i Maryi. Wyróżniamy dwadzieścia tajemnic.

Tajemnice radosne:

Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie (Łk 1, 26).

Nawiedzenie św. Elżbiety (Łk 1, 39-56).

Narodzenie Pana Jezusa (Mt 1, 18-25; Łk 2, 1-20).

Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni (Łk 2, 22-38).

Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni (Łk 2, 41-51).

Tajemnice światła:

Chrzest Pana Jezusa w Jordanie (J 1, 32-34).

Cud na weselu w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-12).

Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia (Mk 1, 14-15).

Przemienienie Pana Jezusa na górze Tabor (Łk 9, 29-35).

Ustanowienie Eucharystii (Mt 26, 26-28).

Tajemnice bolesne:

Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu (Mt 26, 36-46).

Biczowanie Pana Jezusa (Mt 27, 26).

Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa (Mt 27, 29).

Dźwiganie krzyża na Kalwarię (J 19, 17).

Śmierć Pana Jezusa na krzyżu (Mk 15, 22-38).

Tajemnice chwalebne:

Zmartwychwstanie Pana Jezusa (Mt 28, 1-10).

Wniebowstąpienie Pana Jezusa (Łk 24, 50-51).

Zesłanie Ducha Świętego (Dz 2).

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny (Ap 11, 19 - 12, 1).

Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową Nieba i Ziemi (Ap 12, 1).

Rozważając poszczególne tajemnice, zwykle odli­czamy kolejne modlitwy na sznurze paciorków, który również nazywamy różańcem - wyraz pochodzi od łac. rosarium oznaczającego wieniec z róż.

Przy każdej tajemnicy odmawiamy jedno Oj­cze nasz oraz dziesięć Zdrowaś Maryjo, po których następuje Chwała Ojcu. Mod­litwy te składają się na jedną dziesiątkę Różańca, podczas gdy cały Różaniec to dwadzieścia tajemnic. Chrześcijanie odmawiają zwykle pięć tajemnic za jednym razem. W swoich oficjalnych dokumentach Kościół definiuje modli­twę różańcową jako odmówienie pięciu dziesiątek [1].

Serce, dłonie oraz usta

Niekatolicy postrzegają często modlitwę różańcową jako me­cha­niczne, bezmyślne powtarzanie formu­łek. Niektórzy nawet kry­tykują tę formę modlitwy, powołując się na słowa Jezusa: „nie mówcie wielu słów” (Mt 6, 7). Nie mogą bardziej się mylić.

Po pierwsze nie jest to modlitwa bezmyślna. A wręcz prze­ciwnie, gdyż jest to udoskonalana przez wieki technika medy­ta­cyjna, mająca całkowicie za­angażować umysł.

Odmawianie Ró­żańca angażuje przynajmniej trzy zmysły: używamy głosu, prze­su­wamy paciorki palcami i wyobrażamy sobie po­szczególne tajem­nice. Zaangażowane w ten sposób ciało i dusza są mniej podatne na rozproszenia.

Kolejna kwestia to bogactwo tej modlitwy, w której wystę­pują odniesienia do Biblii oraz nauki Kościoła. Modlitwy Ojcze nasz nauczył nas sam Je­zus. W Zdrowaś Maryjo odnajdujemy słowa z po­zdrowienia, którym powitał Maryję anioł Gabriel oraz za­wołanie krewnej Elżbiety z Ewangelii według św. Łukasza. Czy można również podważać słowa modlitwy Chwała Ojcu, w których oddajemy cześć Trójcy Przenajświętszej?

Krytyka tej katolickiej modlitwy wynika z bardzo prostego błędu myślowego. Niektórzy chrześcijanie są przekonani, że od­ma­wianie formuł modlitewnych jest złe, a sama modlitwa, aby była prawdziwa, musi być spontaniczna, twórcza i emocjonalna. A przecież Jezus wcale tak nie nauczał. Zresztą On sam używał formuł modlitewnych starożytnego Izraela (zob. Mk 12, 29; 15, 34; J 7, 10-14).

Jezus krytykował pustą gadatliwość na modli­twie, ale nie pow­tarzanie formuł w ogóle.

Pamiętam, jak oglądałem kiedyś program z rockowym muzy­kiem nawróconym na katolicyzm. Pu­bliczność zadawała mu pytania, nie mogąc zupełnie pojąć jego decyzji.

- Jak sobie radzisz z całym tym powtarzaniem pustych formułek modlitewnych? - zapytała jedna z kobiet.

Mężczyzna uśmiechnął się do niej bardzo życzliwie i odparł:

- Nie mam nic przeciwko powtarzaniu, sam je­stem muzykiem basowym. To dla mnie codzienność.

Powtarzanie i rutyna mogą być bardzo dobre dla nas samych i naszych relacji. Moja żona nigdy się nie nudzi, gdy słyszy moje wyz­nanie: „Kocham cię”. Podobnie moja mama nie protestuje, gdy po raz kolejny dziękuję jej za wychowanie. Moi przeciwni­cy nie czują się znudzeni, słysząc, jak przepraszam za popełnione błędy. Boga również nie męczą wy­powiadane przez nas utarte zwroty, za­czer­pnięte do modlitwy z Biblii lub chrześcijańskiej Tradycji. Znają je również niekatolicy, dlatego słyszymy, jak chrześcijanie różnych wyznań powtarzają: „Amen!”; „Alleluja!” czy „Chwała Panu!”.

Tradycja wpływa na formułowanie pewnych zwrotów, gdyż dzięki nim można wyrazić poszcze­gólne uczucia. Co więcej, pomagają one wyjaśnić pewne myśli lub zintensyfikować uczucia nie tylko u odbiorcy, ale także we wnętrzu osoby, która je wypowiada.

Im częściej mówię żonie,
że ją kocham, tym więk­szą miłość do niej czuję.
Im częściej dziękuję mamie, tym bardziej czuję się wdzięczny.

Im częściej z kolei angażujemy nasz głos, dłonie i serca, aby wyrazić słowami miłość względem naszej Królowej i Matki oraz Jej Syna, tym bardziej wzrasta w nas kult do Niej oraz nasza świętość.

Jak powstał Różaniec

Żaden obszar chrześcijańskiego życia nie ulega tak łatwo modzie oraz innym wpływom, jak techniki modlitewne. Sprawdza się to nie tylko w przypadku katolików. Obserwowałem to przez lata także jako pa­stor. W ciągu jednej dekady pojawia się kilka mod­nych metod, żeby następnie popaść w zapomnienie. Tymczasem Różaniec trwa od wieków, oparłszy się czołowemu atakowi, jaki przypuszczono na tę modli­twę w czasach reformacji. Od wielu pokoleń Różaniec otrzymuje aprobatę kolejnych papieży, największych świętych i wielu innych wybitnych postaci, m.in.: św. Tomasza z Akwinu, św. Alfonsa Marii Liguoriego, Ludwi­ka Pasteura, abp. Fultona Sheena czy św. Matki Tere­sy z Kalkuty. Jakie są początki tej modlitwy? Trudno powiedzieć. Legenda mówi, że Maryja ukazała się św. Dominikowi Guzmanowi, założycielowi zakonu do­minikańskiego, wręczyła mu sznur z paciorkami i na­uczyła, jak ma się na nim modlić. I faktycznie, zasługi św. Dominika oraz jego zakonu są niekwestionowane, jeśli chodzi o szerzenie tej formy modlitwy w średniowieczu. Świadectwa historyczne wskazują jednak, że chrześcijanie odmawiali Różaniec jeszcze przed na­rodzinami św. Dominika. Modlitwa ta rozwijała się prawdopodobnie na przestrzeni wieków. Chrześcija­nie ze Wschodu mieli zwyczaj odliczania modlitw na sznurkach z paciorkami lub z supełkami. Mnisi używali tych supełków do odliczania, gdy modlili się wszystkimi 150 psalmami z Biblii.

Prości chrześcijanie, z których większość nie potrafiła nawet czytać, zaadaptowali tę praktykę do powtarzania sto pięćdziesiąt razy również innych modlitw. Dlatego niekiedy nazywano ten rodzaj mo­dlitwy psałterzem biedaków. Najczęściej wybierano modlitwę Zdrowaś Maryjo.

Protestancka historyczka Anne Winston-Allen podkreśla, że Różaniec to była głęboko chrystocen­tryczna modlitwa i bardzo mocna broń, służąca „du­chowemu odnowieniu oraz wprowadzeniu reform koniecznych na progu reformacji[2]”.

Dlaczego tak mało wiemy
o początkach modlitwy różańcowej? Dlatego, że jest ona owocem miłości.

Zauważmy, że w filmach podczas momentów pokazujących sceny czułej miłości kamera delikat­nie się wycofuje. Historia za­cho­wuje się podobnie. Ludzkość lubuje się w rejestrowaniu wszelkich form barbarzyństwa w najdrobniejszych szczegółach, podczas gdy miłość ma się utrwalać własną mocą. Historia chrześcijaństwa bardzo precyzyjnie wyli­cza śmierć oraz tortury, jakim poddawano męczen­ników, ale zarazem zostawia nam nieliczne i bar­dzo rzadkie opisy miłości chrześcijańskich matek. A przecież nikt z nas nie wątpi, że w każdym pokole­niu matki wychowywały oddanych chrześcijan, któ­rych liczba wcale nie była mniejsza niż tych, którzy zrodzili się z krwi męczenników.

I chociaż korzenie modlitwy różańcowej dawno wniknęły w his­to­ryczny grunt, ginąc tym samym z oczu, to owoce tej modlitwy widać w kolejnych wiekach istnienia chrześcijaństwa, łącznie z naszymi cza­sami. A bogactwo i różnorodność wpisane w tę formę modlitwy są nies­koń­czone. Różaniec rozpoczynamy od znaku krzyża, potem od­ma­wiamy Skład Apostolski, trzymając w palcach krzyżyk, następnie prze­cho­dzimy do mówienia Ojcze nasz, trzy razy Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu, prosząc o przymno­żenie wiary, nadziei i miłości. Kolejny etap to roz­­ważanie poszczególnych tajemnic. Niektórzy ludzie zaraz po Chwała Ojcu dołączają Modlitwę fatimską, której Maryja nauczyła troje pastuszków z Fatimy podczas objawień w 1917 roku. Po roz­wa­że­niu ostat­niej tajemnicy często odmawia się Witaj Królowo (Salve Regina) lub Litanię loretańską czy inną modlitwę maryjną.

Medytacja Różańcowa

Różaniec to dosyć prosta modlitwa - przesuwanie paciorków i pow­tarzanie słów. I właśnie ta prosto­ta wpłynęła na jego popularność wśród bardzo róż­nych grup społecznych.

Największą trudność może sprawiać sama me­dytacja. Roz­wa­żanie tajemnic jest tym, co tworzy Różaniec. Kiedy powtarzamy modlitwy, usiłujemy skupić nasze umysły i serca na danym wydarzeniu z życia Jezusa. Próbujemy wejść w konkretną scene­rię, wyobrażając sobie, jak musiało to wyglądać.

To właśnie stanowi istotę Różańca i zarazem tutaj doznajemy największych rozproszeń. Kiedy otwie­ramy wrota naszej wyobraźni, nigdy nie wiadomo, które konie się zerwą lub jak daleko wybiegną.

W związku z tym zawsze polecam fragmenty Biblii jako naj­lep­szy typ rozważań do wszystkich tajemnic Różańca. Istnieje mnóstwo opra­cowań z biblijnymi rozważaniami. Wszystkie te pomo­ce są wspa­niałe, a Duch Święty może użyć ich do otwierania naszych umysłów, po­głębiania mądro­ści i wzbudzania skruchy w naszych sercach. Nie­które książki dają nam pojedyncze, dobrze dobrane zdania do roz­wa­ża­nia przy każdym Zdrowaś Mary­jo, podczas gdy inne oferują całe roz­działy do prze­czytania, zanim rozpoczniemy kolejną dziesiątkę Różańca.

Ale kiedy mówię o Różańcu z tekstami biblijny­mi, mam na myśli coś więcej niż tylko modlitewnik, książkę, a nawet całą bibliotekę. Chodzi o to, że ka­tolicy powinni tak zagłębiać się w rozważanie Pisma Świętego, żeby każda z tajemnic różańcowych przy­woływała na myśl niezliczone biblijne skojarzenia, zarówno z Nowego, jak i Starego Testamentu. Prze­cież poszczególne tajemnice wydarzenia z życia Jezusa - nie wzięły się znikąd. Bóg przygotowywał każdą z nich od samego początku. Starałem się przy­bliżyć tę kwestię na kartkach niniejszej książki. Na przykład ostatnia tajemnica, Ukoronowanie Naj­świętszej Maryi Panny, była ukryta już w ogrodzie Eden, u początku zarania dziejów. Podobnie było ze Zwiastowaniem. W 3. rozdziale wspominam o tym, że nawiedzenie przez Maryję jej krewnej, Elżbiety, było wypełnieniem starotestamentalnej wędrówki Arki Przymierza.

Jeśli zagłębimy się w księgę Pisma Świętego, wydobędziemy z niej bogate zasoby. Tym razem zatrzymajmy się na trzeciej tajemnicy chwalebnej, Zesłaniu Ducha Świętego. Pierwsza myśl to peł­na akcji scena z Dziejów Apostolskich. Możemy jednak powrócić do Pięćdzie­siąt­nicy w starożytnym Izraelu jako momencie otrzymania Dekalo­gu. Przy­pomnijmy sobie, jak Duch Święty zstąpił na pustyni na siedem­dzie­sięciu spośród starszych ludu (zob. Lb 11, 24-29). Kiedy wyobrazimy so­bie języki ognia, przywołajmy postać Eliasza, gdy głośno się modlił i z nieba spadł ogień Pana, po­chłaniając ofiarę cało­palną (1 Krl 18, 24-38). A co może być ofiarą Nowego Przymierza pochłoniętą przez ogień Ducha Świętego? Czy możesz to być ty oraz ja? Idąc dalej, gdy apostołowie przemawia­ją w językach, w sposób naturalny przychodzi na myśl Wieża Babel (Rdz 11) oraz fragment z Księ­gi Izajasza (28, 11), gdy Bóg po raz kolejny znie­kształcił język, którym posługiwali się ludzie. Czy to oznacza, że w czasie Pięćdziesiątnicy Bóg od­wrócił ten proces?

„Szukajcie, czytając”, podpowiada Katechizm,
„a znajdziecie, rozmyślając; pukajcie, modląc się, a będzie wam otworzone przez kontemplację (2654, cyt. za Guigo Kartuzem).

Niniejsza książka to tylko wstęp mówiący o tym, dokąd może zaprowadzić nas medytacja, gdy dobrze się przygotujemy poprzez systematyczną, wytrwałą i przepełnioną modlitwą lekturę Biblii. Mówiąc krót­ko, musimy codziennie czytać Pismo Święte, często rozważać fragmenty Biblii w kontekście liturgii, czytać rozważania i komentarze Ojców Kościoła oraz świę­tych, a także modlić się Pismem Świętym w Duchu.

Pośród takiej codzienności każdy nasz Różaniec będzie głęboko biblijną modlitwą, płynącą z nasze­go serca do serc Maryi i Chrystusa, a potem powra­cającą do nas. A zatem czytajcie Biblię, módlcie się na Różańcu, a odnajdziecie swoje miejsce w żywej wciąż historii ludzi Boga. Ona rozciąga się od Ada­ma do Izraela, a następnie poprzez Chrystusa na Ko­ściół i na ciebie.

Znajdź czas na Różaniec

Miłość, która rodzi miłość - oto historia Różańca,
a zarazem tajemnica
tej modlitwy.

Módl się na różańcu! Zachęcam do tego wszyst­kich katolików oraz chrześcijan dobrej woli. Módl się na różańcu i uświadom sobie, że każde kolejne Zdrowaś Maryjo coraz mocniej zakorzenia cię w rze­czywistości, która trwa wiecznie. Jednocześnie od­ciąga cię od tego, co przejściowe i ulotne, czyli od rzeczy, o które troszczą się ludzie niemający pojęcia o tym, co naprawdę się liczy.

Znajdź czas na modlitwę różańcową pełną sku­pienia i gorliwości. Ale módl się na różańcu także wtedy, gdy masz czas, który w innym przypadku był­by zmarnowany, na przykład kiedy czekasz w kolej­ce do lekarza lub tkwisz w korku ulicznym. Godziny szczytu wydają się czymś nieistotnym w porównaniu do ostatecznej rzeczywistości, którą rozważasz na różańcu. Paciorki różańca i twoja modlitwa są bar­dziej realne niż samochody przed tobą oraz dźwięk klaksonów.

Kiedyś z odrazą patrzyłem na sznur różańco­wych paciorków. Postrzegałem je jako pętlę, która dusiła prawdziwą gorliwość w niezliczonych katoli­kach. Kiedy wziąłem do ręki różaniec babci Hahn, niełatwo było go rozerwać. A teraz, gdy patrzę na swój różaniec, widzę ten sam krąg paciorków, ale jest on zarazem inny. Przypomina mi koronę Królowej lub oplatające czule ramiona Matki.


[1] Joseph P. Christopher ed., The Raccolta, Benziger Brothers, New York

1943, 360.

[2] Anne Winston-Allen, The Remaking of the Rosary, New Covenant, October 1998, 14; Stories of the Rose, Pennsylvania State University Press, State College 1997.