Dzięki światłu otrzymanemu od Boga św. Josemaría zrozumiał do głębi sens pracy w życiu chrześcijanina, powołanego do utożsamiania się z Chrystusem pośród świata. Lata Jezusa w Nazarecie jawiły się św. Josemaríi jako pełne znaczenia, kiedy rozważał, że w rękach Jezusa „praca, a była to praca podobna do tej, jaką wykonują miliony ludzi na całym świecie, przekształca się w zadanie Boskie, w pracę odkupienia, w drogę zbawienia”[1].
Świadomość, że chrześcijanin przez chrzest jest dzieckiem Bożym i uczestnikiem kapłaństwa Jezusa Chrystusa, prowadził do kontemplowania w pracy Jezusa wzorca naszego zadania zawodowego. Żywego wzorca, który musi się w nas kształtować, a nie po prostu przykładu do naśladowania. Chrześcijanin jest powołany bardziej do tego, żeby pracować w Chrystusie, w zjednoczeniu swojego życia z życiem Chrystusa, niż do tego, żeby pracować jak Chrystus.
Dlatego jest dla nas istotna niezwykle uważna kontemplacja zajęć Pana w Nazarecie. Nie wystarczy powierzchowne spojrzenie. Trzeba zastanowić się nad zjednoczeniem swoich codziennych zajęć z poświęceniem Jego życia na Krzyżu i z Jego Zmartwychwstaniem i Wniebowstąpieniem, ponieważ tylko w ten sposób będziemy mogli odkryć, że Jego praca — a także nasza praca, w takim stopniu, w jakim jesteśmy z Nim zjednoczeni — jest odkupieńcza i uświęcająca.
W Nazarecie i na Kalwarii
Człowiek został stworzony, żeby miłować Boga, zaś miłość objawia się w wypełnianiu Jego Woli z dziecięcym posłuszeństwem. Jednakże od początku człowiek był nieposłuszny, a przez nieposłuszeństwo na świat przyszły ból i śmierć. Syn Boży przyjął naszą naturę, żeby odkupić grzech, będąc doskonale posłusznym swoją ludzką wolą Woli Bożej. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi[2].
Ofiara Kalwarii jest szczytem posłuszeństwa Ojcu: Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej[3]. Przyjmując dobrowolnie ból i śmierć, które w największym stopniu sprzeciwiają się naturalnemu pragnieniu ludzkiej woli, okazał w najwyższy sposób, że nie przyszedł, żeby czynić swoją wolę, tylko Wolę Tego, który Go posłał[4]. Jednakże oddanie Pana w Jego Męce i Śmierci na Krzyżu nie jest pojedynczym czynem posłuszeństwa z Miłości. Jest najwyższym wyrazem pełnego i absolutnego posłuszeństwa, które było obecne w ciągu całego Jego życia i w każdej chwili przejawiało się w odmienny sposób: Oto idę — w zwoju księgi napisano o Mnie — abym spełniał wolę Twoją, Boże[5].
Kiedy Jezus miał dwanaście lat, a Maryja i Józef odnaleźli Go pośród uczonych w Piśmie w Świątyni po trzech dniach poszukiwań, odpowiedział im: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?[6]. Ewangelia nie mówi nic więcej na temat Jego życia ukrytego, poza tym, że był posłuszny i — był im poddany[7] — że pracował — był cieślą[8].
Niemniej, słowa Jezusa w Świątyni oświetlają lata w Nazarecie. Wskazują, że kiedy był posłuszny swoim rodzicom i kiedy pracował, był w tym, co należy do Jego Ojca i pełnił Bożą Wolę. I tak jak pozostając w Świątyni, nie odrzucił trzydniowego cierpienia — trzydniowego, jak podczas Triduum Paschalnego — ponieważ znał cierpienie swoich rodziców, którzy szukali Go zmartwieni, ani nie odrzucił trudności, jakie niesie ze sobą spełnianie obowiązku w pracy i w całym życiu codziennym.
Posłuszeństwo w Nazarecie nie było posłuszeństwem mniej ważnym, lecz tą samą wewnętrzną dyspozycją, która zawiodła Jezusa do oddania życia na Kalwarii. Było to posłuszeństwo ze wszystkich ludzkich sił, pełne utożsamienie się w każdym momencie z Wolą Bożą. Na Kalwarii Jezus objawił się, przelewając całą swoją Krew, natomiast w Nazarecie – oddając ją dzień po dniu, kropla po kropli, w swojej pracy rzemieśnika, wytwarzającego narzędzia do uprawiania pola i przedmioty przydatne w domu.
„Był to faber, filius Mariae (Mk 6, 3) — cieśla, syn Maryi. I był Bogiem, i dokonywał odkupienia rodzaju ludzkiego, przyciągając wszystkich do siebie (J 12, 32)”[9]. Odkupieńczej wartości życia Jezusa w Nazarecie nie można zrozumieć, jeżeli oddziela się ją od Krzyża, jeżeli nie pojmuje się, że w swojej codziennej pracy Jezus wypełniał w doskonały sposób Wolę Ojca, z Miłości, z gotowością, aby osiągnąć pełnię swojego posłuszeństwa na Kalwarii[10].
Z tego samego powodu, kiedy nadchodzi najwyższy moment Golgoty, Pan ofiaruje całe swoje życie, również pracę z Nazaretu. Krzyż jest ostatecznym kamieniem Jego posłuszeństwa, jak zwornik łuku w katedrze. Jest owym kamieniem, który nie tylko utrzymuje się na innych, ale który swoim ciężarem sam utrzymuje spójność pozostałych kamieni. W ten sposób również spełnianie Woli Bożej w codziennym życiu Jezusa posiada całą siłę posłuszeństwa Krzyża, a równocześnie osiąga w nim swój szczyt, podtrzymuje go i za jego pośrednictwem wznosi się do Ojca w odkupieńczej Ofierze za wszystkich ludzi.
Wypełnianie obowiązku
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje![11]. Naśladowanie Chrystusa w codziennej pracy to pełnienie w niej Bożej woli tym samym posłuszeństwem Chrystusa: usque ad mortem, aż do śmierci[12]. Nie oznacza to tylko, że chrześcijanin powinien być gotów raczej umrzeć niż zgrzeszyć. Oznacza to o wiele więcej. W każdym momencie należy się starać, aby umierała własna wola, oddając to, co jest własnego w swoim chceniu, żeby przemieniać we własną wolę Wolę Bożą.
We własnej, ludzkiej woli Jezusa leżą dobre i prawe skłonności naszej natury i to właśnie ofiaruje Ojcu w Ogrodzie Oliwnym, kiedy się modli: Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie![13]. Natomiast nasza własna wola jest również egoizmem, nieuporządkowaną miłością do samego siebie. Pan nie nosił w sobie takich cech, ale poniósł je na sobie na Krzyż, żeby nas odkupić. Z naszej strony, z pomocą Jego łaski, możemy ofiarować Bogu walkę z miłości przeciwko egoizmowi, który gnieździ się w naszych sercach. Aby utożsamić się z Wolą Bożą, każdy musi ostatecznie powiedzieć jak św. Paweł: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża[14].
„Trzeba oddać się całkowicie, trzeba wyrzec się wszystkiego. Trzeba, by ofiara była całopalna”[15]. Nie chodzi o to, żeby rezygnować ze szlachetnych ideałów i projektów, tylko żeby zawsze kierować je ku spełnianiu Woli Bożej. On chce, żebyśmy zdobywali zysk z talentów, których nam udzielił. Posłuszeństwo i ofiara z własnej woli w pracy polega na wykorzystywaniu talentów dla chwały Bożej i w służbie innym ludziom, nie zaś z próżności i dla własnych interesów.
A zatem, jak Bóg chce, żebyśmy wykorzystywali talenty? Co musimy zrobić, żeby spełniać Jego Wolę w naszej pracy? Na to pytanie można odpowiedzieć krótko, jeżeli rozumie się dobrze wszystko to, co znajduje się w odpowiedzi: Bóg chce, żebyśmy wypełniali nasz obowiązek. „Czy naprawdę chcesz osiągnąć świętość? — Spełniaj drobne obowiązki każdej chwili: czyń, co powinieneś, skupiony na tym, co czynisz”[16].
W obowiązkach życia codziennego objawia się Wola Boża. Ze swej natury wypełnianie obowiązku wymaga poddania własnej woli temu, co należy zrobić. Jest to konstytutywne dla posłuszeństwa dziecka Bożego. Chodzi o to, żeby nie przyjmować jako najwyższej normy postępowania własnego gustu albo skłonności, albo tego, co się podoba, tylko to, czego chce Bóg — żebyśmy spełniali te nasze obowiązki.
Jakie obowiązki? Sama praca jest obowiązkiem wyznaczonym przez Boga od początku i dlatego powinniśmy rozpocząć od walki z lenistwem. Następnie ten ogólny obowiązek konkretyzuje się w zawodzie, jaki ktoś wykonuje, bowiem każdy zawód ma swoje szczególne obowiązki — zgodnie z zawodowym powołaniem będącym częścią Bożego powołania[17]. Pośród tych obowiązków są ogólne wymogi moralności zawodowej, zasadnicze w życiu chrześcijanina, i inne, które wynikają ze szczególnych okoliczności każdej osoby.
Spełnianie tych obowiązków jest Wolą Boga, ponieważ On stworzył człowieka, żeby swoją pracą doskonalił stworzenie[18]. To zaś niesie ze sobą, w przypadku zwykłych wiernych, wykonywanie w sposób doskonały zajęć doczesnych, zgodnie z ich własnymi prawami, dla dobra osób, rodziny i społeczeństwa. Dobro zaś odkrywa się rozumem, a w sposób najpewniejszy i najpełniejszy rozumem oświetlonym żywą wiarą — to wiara, która działa przez miłość[19]. Postępowanie w taki sposób, realizacja Woli Bożej, to posiadanie dobrej woli. Niekiedy można żądać heroizmu, a z pewnością w każdym przypadku żąda się heroizmu w trosce o codzienne drobiazgi. Heroizmu, który Bóg błogosławi pokojem i radością serca: na ziemi pokój ludziom Jego upodobania[20]; nakazy Pana słuszne — radują serce[21].
Chrześcijańskiego ideału spełniania obowiązku nie urzeczywistnia osoba obowiązkowa, która ściśle wypełnia swoje obowiązki wynikające ze sprawiedliwości. Dziecko Boże ma o wiele obszerniejszą i głębszą koncepcję obowiązku. Rozważa fakt, że sama miłość jest pierwszym obowiązkiem, pierwszym przykazaniem Woli Bożej. Dlatego stara się spełniać z miłości i z miłością zawodowe obowiązki sprawiedliwości; co więcej, wykonuje więcej niż powinna, nie uważając jednakże, że przesadza z obowiązkami, ponieważ Jezus Chrystus oddał swoje życie za nas. Jako że ta miłość — miłość dzieci Bożych — jest istotą świętości, jest zrozumiałe, że św. Josemaría naucza, że bycie świętymi można w skrócie określić jako spełnianie obowiązku każdej chwili.
Wartość wysiłku i zmęczenia
„Praca sama w sobie nie jest ani ciężarem, ani przekleństwem czy karą: mówią tak ci, którzy nie czytali uważnie Pisma Świętego”[22]. Bóg stworzył człowieka, żeby uprawiał ziemię i opiekował się nią[23] i dopiero po grzechu powiedział mu: w pocie czoła jeść będziesz chleb[24]. Przykrością będącą skutkiem grzechu jest zmęczenie, które towarzyszy pracy, nie zaś praca sama w sobie, natomiast Mądrość Boża zamieniła zmęczenie w narzędzie odkupienia. Przyjmowanie zmęczenia w taki sposób jest dla nas integralną częścią posłuszeństwa Woli Bożej. Odkupieńczego posłuszeństwa w codziennym spełnianiu obowiązku. „Z całkowicie świecką mentalnością ćwiczycie tego kapłańskiego ducha, ofiarując Bogu pracę, odpoczynek, radość i przeciwności dnia, ofiarę całopalną z waszych ciał wyczerpanych wysiłkiem nieustającej służby. Wszystko to jest żywą, świętą, miłą Bogu ofiarą — to jest Wasz rozumny kult (Rz 12, 1)”[25].
Chrześcijanin nie ucieka od ofiary pracy, nie złości się z powodu wysiłku, nie przestaje wypełniać swojego obowiązku z powodu zniechęcenia albo żeby się nie męczyć. W trudnościach widzi Krzyż Chrystusa, który nadaje odkupieńczy sens jego działaniu, Krzyż, który „prosi o ramiona, które by go niosły”[26]. Dlatego Założyciel Opus Dei daje radę o potwierdzonej skuteczności: „Zanim zaczniesz pracować, umieść na stole albo obok swoich narzędzi pracy krucyfiks i spójrz na niego od czasu do czasu... Kiedy poczujesz zmęczenie, twoje oczy zwrócą się na Jezusa i znajdziesz nowe siły, by kontynuować pracę”[27].
Dziecko Boże nie ulega również zniechęceniu z powodu porażek ani nie pokłada całej swojej nadziei i upodobania w ludzkich sukcesach. Odkupieńcza wartość jego pracy nie zależy od ziemskich zwycięstw, tylko od pełnego miłości wypełniania Woli Bożej. Dziecko Boże nie zapomina, że w Nazarecie Jezus wypełniał Wolę Bożą, czynnie pracując, ani że na Krzyżu realizuje pełnię swojego posłuszeństwa, cierpiąc. Sens słów: Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie![28] nie polega na wykonywaniu takiego czy innego ludzkiego projektu, tylko na cierpieniu do śmierci, w całkowitym oddaniu Ojcu Jezusa — Bogu[29]. Dlatego musimy zrozumieć, że bardziej niż przy pomocy tego, co robimy — naszych prac i inicjatyw — możemy dokonywać współodkupienia z Chrystusem przy pomocy tego, co cierpimy, kiedy Bóg dopuszcza, żeby w naszym życiu stawały się bardziej oczywiste słowa: Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie[30].
Święty Josemaría naucza tej lekcji świętości słowami, spoza których można dostrzec jego własne doświadczenie. „Ale nie zapominajcie, że przebywanie z Jezusem oznacza, iż z pewnością zetkniemy się z Krzyżem. Kiedy oddajemy się w ręce Boże, to Bóg często pozwala nam odczuć ból, samotność, przeciwieństwa, oszczerstwa, zniesławienia i drwiny, które przychodzą od wewnątrz i z zewnątrz — ponieważ pragnie nas ukształtować na swój obraz i podobieństwo. On nawet godzi się na to, by nazywano nas szaleńcami i uważano za głupców. Nadszedł czas, by ukochać bierne umartwienie […]. I w tych momentach biernego oczyszczania, chwilach błogosławionych i gorzkich łez, które będziemy się starali ukryć, będzie nam potrzebne schronienie w każdej z tych Najświętszych Ran — by się oczyścić, by z głęboką radością umocnić się odkupieńczą Krwią Zbawiciela. Podążymy ku nim jak gołębie, które, mówiąc słowami Pisma świętego (por. Pnp 2, 14), znajdują schronienie przed burzą w szczelinach skał. Kryjemy się tam, by odczuć bliskość Chrystusa — i przekonujemy się, że Jego głos jest łagodny, a Jego oblicze piękne, gdyż ci, co wiedzą, że Jego głos jest przyjemny i wdzięczny, należą do tych, co otrzymali łaskę Ewangelii, która każe im mówić: Ty masz słowa życia wiecznego (J 6, 68)”[31].
Światło zmartwychwstania
Po napisaniu w Liście do Filipian, że Jezus Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej[32], święty Paweł pisze dalej: Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył[33]. Wywyższenie Pana, Jego Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie — On jest po prawicy Bożej[34] — są nierozłączne od Jego posłuszeństwa na Krzyżu i rzucają, razem z posłuszeństwem, intensywne światło na pracę Jezusa w Nazarecie i nasze codzienne zajęcia.
Życie Jezusa w Nazarecie jest ludzkie i Boże, nie zaś tylko ludzkie. Jest to życie Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Chociaż dopiero po Zmartwychwstaniu życie będzie nieśmiertelne i chwalebne, już przy Przemienieniu ukaże się na moment ukryta chwała lat spędzonych w warsztacie Józefa. Ten, którego widzimy pracującego jako cieśla, wypełniającego swoje obowiązki w pocie czoła i trudzie, jest Synem Bożym, który stał się człowiekiem, jest pełen łaski i prawdy[35] i przeżywa w swoim Przenajświętszym Człowieczeństwie nowe, nadprzyrodzone życie: życie według Ducha Świętego. Jezus, którego widzimy poddającego się wymogom pracy i posłusznego tym, którzy mają władzę, w rodzinie i w społeczeństwie, żeby w ten sposób być posłusznym Woli Bożej, jest tym samym Jezusem, którego widzimy wstąpującego do Nieba z mocą i majestatem jako Króla i Pana Wszechświata. Jego Zmartwychwstanie i Jego Wniebowstąpienie pozwalają nam dostrzec, że praca, posłuszeństwo i trudy z Nazaretu są ofiarą kosztowną, nigdy jednak ciemną czy smutną, a raczej świetlistą i tryumfującą jak nowe stworzenie.
Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie — jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca[36]. Również my możemy żyć w środku miasta, przebóstwieni, „przez cały dzień zapatrzeni w Jezusa”[37], ponieważ Bóg nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich — w Chrystusie Jezusie[38]. Bóg wywyższył Najświętsze Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa przez Jego posłuszeństwo, żebyśmy my żyli tym nowym życiem, prowadzonym przez Miłość Bożą, umierając dla nieuporządkowanej miłości własnej. Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu[39].
Jeżeli w pracy wypełniamy z miłości i z miłością Wolę Bożą bez względu na to, jak wiele to kosztuje, Bóg wywyższa nas razem z Chrystusem. Nie tylko na koniec czasów. Już teraz udziela nam zadatku chwały przez dar Ducha Świętego[40]. Dzięki Parakletowi nasza praca zamienia się w coś świętego, my sami jesteśmy uświęceni, a świat zaczyna doznawać odnowy. „W tejże samej pracy dzięki światłu, jakie przenika w nas z Chrystusowego Zmartwychwstania, znajdujemy zawsze przebłysk nowego życia, nowego dobra, jakby zapowiedź nowego nieba i nowej ziemi (por. 2 P 3, 13; Ap 21, 1) — które właśnie poprzez trud pracy staje się udziałem człowieka i świata […]. Odsłania się w tym krzyżu-trudzie nowe dobro, które z tej pracy bierze początek”[41].
Razem z posłuszeństwem Krzyżowi i radością ze Zmartwychwstania — nowego życia nadprzyrodzonego — w pełnym miłości spełnianiu Woli Bożej w pracy musi być obecne panowanie Wniebowstąpienia. Otrzymaliśmy świat jako dziedzictwo, żeby kształtować w każdej doczesnej rzeczywistości Wolę Bożą. Wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus — Boga[42].
To jest włókno odkupieńczej miłości dziecka Bożego, jednoznaczny ton jego pracy. „Wypełniaj z Miłością swoje obowiązki zawodowe, czyń wszystko z Miłości. A jeśli zachowasz tę miłość, podkreślam, pomimo gorzkich rozczarowań, niewdzięczności, niesprawiedliwości, a nawet klęski, którą poniesiesz na oczach ludzi — zdumieją cię owoce twojej pracy. Będą to dojrzałe owoce — zalążki wieczności!”[43].
„W zjednoczeniu z ofiarą Mszy”
Ofiara Krzyża, Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Pana stanowią jedność tajemnicy paschalnej — przejścia od życia doczesnego do wiecznego. Jego praca w Nazarecie jest odkupieńcza i uświęcająca przez zjednoczenie z tą tajemnicą paschalną.
Ta rzeczywistość znajduje odzwierciedlenie w życiu dzieci Bożych dzięki Mszy świętej, która „uobecnia nie tylko tajemnicę męki i śmierci Zbawiciela, lecz także tajemnicę zmartwychwstania”[44]. „Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni”[45].
Dzięki Mszy możemy sprawiać, że nasza praca będzie przesycona posłuszeństwem aż do śmierci, nowym życiem Zmartwychwstania i panowaniem, jakie mamy nad wszystkimi rzeczami dzięki Wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa jako Pana Niebios i ziemi. Nie tylko ofiarujemy naszą pracę podczas Mszy, ale możemy uczynić Mszę z naszej pracy. „Wszystkie czyny ludzi mają miejsce jakby na ołtarzu i każdy z was, w tym zjednoczeniu dusz kontemplacyjnych, jakim jest wasz dzień, odprawia w pewien sposób swoją Mszę, która trwa dwadzieścia cztery godziny, w oczekiwaniu kolejnej Mszy, która potrwa następne dwadzieścia cztery godziny, i tak do końca naszego życia”[46]. W ten sposób stajemy się w naszej pracy „drugimi Chrystusami, samym Chrystusem”[47].
Javier López Díaz
[1]Rozmowy z prałatem Escrivą, 55.
[2] Rz 5, 19.
[3] Flp 2, 8.
[4] Por. J 6, 38; Łk 22, 42.
[5] Hbr 10, 7; Ps 40(39), 8-9.
[6] Łk 2, 49.
[7] Łk 2, 51.
[8] Mk 6, 3. Por. Mt 13, 55.
[9]To Chrystus przechodzi, 14.
[10] Por. Mk 10, 33-34; Łk 12, 49-50.
[11] Łk 9, 23.
[12] Flp 2, 8.
[13] Łk 22, 42.
[14] Ga 2, 19.
[15]Droga, 186.
[16] Tamże, 815.
[17] Por. Rozmowy z prałatem Escrivą, 60.
[18] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 302.
[19] Ga 5, 6.
[20] Łk 2, 14.
[21] Ps 19(18), 9.
[22]To Chrystus przechodzi, 47.
[23] Por. Rdz 2, 15.
[24] Por. Rdz 3, 19.
[25] List z 6 maja 1945 r., 27.
[26]Droga, 277.
[27]Droga Krzyżowa, stacja XI, 5.
[28] Łk 22, 42.
[29] Por. Łk 23, 46; Mt 27, 46.
[30] Mt 11, 30.
[31]Przyjaciele Boga, 301-302.
[32] Flp 2, 8.
[33] Tamże 2, 9.
[34] 1 P 3, 22. Por. Mt 26, 64; Hbr 1, 13; 10, 12.
[35] J 1, 14.
[36] Rz 6, 4.
[37] Por. To Chrystus przechodzi, 8.
[38] Ef 2, 5-6.
[39] Kol 3, 1-3.
[40] Por. 2 Kor 1, 22; 5, 5; Ef 1, 14.
[41] Św. Jan Paweł II, Encyklika Laborem exercens, 14 września 1981 r., 27.
[42] 1 Kor 3, 22-23.
[43]Przyjaciele Boga, 68.
[44] Św. Jan Paweł II, Encyklika Ecclesia de Eucharistia, 17 kwietnia 2003 r., 14.
[45] Tamże, 11.
[46] Zapiski z rozważania, 19 marca 1968 r., cytowane w: Javier Echevarría, List pasterski, 1 listopada 2009 r.
[47]To Chrystus przechodzi, 106.