Wspomniałem znajomemu księdzu, że poznałem kilku studentów, którzy zawsze noszą przy sobie Nowy Testament i najwyraźniej świetnie go znają. Słysząc to, rzucił: «Ach tak, są pewnie z Opus Dei». Opus Dei – znałem łacinę na tyle, by wiedzieć, że to znaczy «dzieło Boże».
Bibliografia na temat Opus Dei jest dość obfita. Gdy na rynku pojawia się nowa książka o Dziele, rodzi się pytanie, co książka może jeszcze dodać. Zainteresowanie może budzić fakt, że autor najnowszej pozycji, Scott Hahn, jest byłym pastorem protestanckim. Swoją drogę do kościoła katolickiego przedstawił w książce "W domu najlepiej" (Wyd. Księży Marianów, Warszawa 1998, tyt. oryg "Rome sweet home, our Journey to Catholicism").
Jego książka jest krótka, więc nie należy spodziewać się w niej wyczerpującej informacji o Opus Dei. Cennym wkładem książki jest analiza ducha Opus Dei od strony biblijnej. Autor wychodzi od świadomości dziecięctwa Bożego, które stanowi fundament tego ducha, i wyciąga rozmaite konsekwencje odnoszące się do życia codziennego: od pracy zawodowej po rodzinę i kontakty towarzyskie. W ten sposób widać rolę dziecięctwa Bożego oraz pozycję Mszy Świętej, która stanowi z kolei centrum życia duchowego.
Hahn nie ogranicza się do zimnej, jakby scholastycznej analizy, ale swój pogląd o tej instytucji Kościoła Katolickiego wzbogaca własnym świadectwem. Zręcznie opisuje to, co dostrzegł u członków Opus Dei jeszcze zanim stał się katolikiem. Wymienia te aspekty duchowości Dzieła, które stały mu się drogie jako protestantowi. Dzięki nim rozwiały się trudności, jakie miał przed pojęciem decyzji o wstąpieniu do Kościoła Katolickiego.
Książka "Moja duchowa droga z Opus Dei" do kupienia w internecie