KSIĄŻKA: W domu najlepiej

Zapraszamy do lektury wstępu książki Scotta i Kimberly Hahnów, która w Polsce doczekała się drugiego wydania.

Wprowadzenie W Uroczystość św. Piotra i Pawła 29 czerwca 1993 Scott i Kimberly Hahn

Dziękujemy Bogu za łaskę poznania Jezusa Chrystusa i Kościoła katolickiego, który On założył, gdyż to tylko dzięki Niemu i przedziwnej łasce Boga mogliśmy odnaleźć drogę do do­mu.

Ja, Scott, dziękuję Bogu za Kimberly, kolejną przedziwną łaskę mojego życia. To właśnie za jej pośrednictwem Bóg objawił mi prawdę o swej rodzinie przymierza. Gdy ja zachwycam się teorią, Kimberly wprowadza ją w czyn, rado­śnie służąc jako kanał kolejnych przedziwnych łask: Michaela, Gabriela, Hanny i Jeremiasza. Pan wykorzystał owe wymienione tu z imienia łaski, by pomóc wścibskiemu biblijne­mu detektywowi (teologicznemu porucznikowi Columbo) roz­pracować przypadek katolicyzmu - przez powrót do domu.

Prawdę mówiąc, droga ta jedynie rozpoczęła się jako po­wieść detektywistyczna, wkrótce jednak nabrała cech horro­ru, by wreszcie przeistoczyć się w wielki romans - gdy Chry­stus zdjął zasłonę ze swojej Oblubienicy, Kościoła. (Swoją drogą dobrze byłoby pamiętać o tych trzech typach powieści w trakcie czytania.)

Ja, Kimberly, dziękuję Bogu za mojego ukochanego męża, Scotta. Potraktował On na serio wezwanie Boga, by karmić mnie Słowem Bożym i pielęgnować Jego łaską (por. Ef 5,29). Przetarł dla naszej rodziny szlak wiodący do Kościoła, odda­jąc za nas swoje życie. Poświęciliśmy nasze wykształcenie, marzenia, karierę - idąc za Chrystusem bez względu na cenę.

Podobnie jak działo się to ze Scottem, także i moja piel­grzymka stopniowo zmieniała ton i kolor, niczym następują­ce po sobie pory roku. Nie podejrzewałam nawet, jak wiele czasu upłynie od lata do wiosny.

Od narodzin do nawrócenia Scott:

Urodziłem się jako najmłodszy z trojga dzieci Molly Lou | Freda Hahnów. Ochrzczony jako prezbiterianin, wychowy­wałem się w tradycyjnie protestanckim domu. Kościół i religia odgrywały niewielką rolę w życiu naszej rodziny, a jeśli już to raczej z przyczyn społecznych niż głębokiego przekonania.

Przypominam sobie, kiedy po raz ostatni odwiedziłem nasz rodzinny zbór. Duchowny przedstawiał na kazaniu wszystkie swoje wątpliwości dotyczące dziewiczego narodzenia Jezusa i Jego zmartwychwstania w ciele. W środku kazania po prostu wstałem i wyszedłem. Pamiętam, co wtedy pomyślałem: „Sam nie jestem pewien, w co wierzę, ale przynajmniej mam dość uczciwości, by nie atakować publicznie prawd, których mam obowiązek nauczać". Zastanawiałem się też, dlaczego ten człowiek nie zrezygnuje z posługi w zborze prezbiteriańskim i nie pójdzie tam, gdzie wyznaje się jego oglądy. Nie podejrzewałem wtedy, że miałem przed sobą zwiastun swojej własnej przyszłości.

Scott Han w książce "Ordinary work, extraordinary grace. My spiritual journey in Opus Dei" opisał swoje spotkanie z Opus Dei.