JEZUS właśnie dokonał kilku uzdrowień chorych i opętanych. W ten sposób wypełniło się proroctwo Izajasza: „On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści” (Iz 53,4). Tłumy z entuzjazmem obserwowały takie cuda, ale Pan uznał, że na razie Jego działalność w owym regionie jest wystarczająca. Przygotowuje się więc do wypłynięcia łodzią na przeciwległy brzeg. Zanim jednak zdołał odpłynąć, podszedł do Niego uczony w Piśmie i powiedział: „Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz” (Mt 8,19).
Decyzja, jaką podjął ten uczony w Piśmie, była ostateczna: był gotów porzucić wszystko, aby pozostać z Jezusem. W krótkim czasie, który z Nim spędził, odkrył nowe szczęście. Ale to, czego doświadczył, było tylko pierwszym przebłyskiem, ponieważ poznanie Chrystusa „jest przygodą, która trwa całe życie, ponieważ miłość Jezusa nie ma granic”[1]. Jednak uczony w Piśmie czuł, że nie wystarcza mu już kilka godzin spędzonych z Jezusem: chciał, poświęcić Mu całe życie.
Życie każdego chrześcijanina jest nieustannym poszukiwaniem Jezusa. Co więcej, życie każdego człowieka jest nieustannym poszukiwaniem szczęścia, które może być zaspokojone tylko w Bogu. Czasami intensywnie doświadczamy Jego bliskości, a innym razem możemy mieć wrażenie, że nas nie słyszy. Ale to jest właśnie lojalność, której On od nas wymaga: wierność poszukiwaniu, wierność tej tęsknocie za Bogiem. „Ta walka dziecka Bożego nie może być naznaczona smutkiem wyrzeczeń, ponurą rezygnacją, brakiem radości - pisze św. Josemaría - Jest to walka kochającego, który kiedy pracuje i kiedy odpoczywa, kiedy cieszy się i kiedy cierpi, trwa myślą przy umiłowanej osobie”[2].
ODPOWIEDŹ Pana Jezusa na słowa uczonego w Piśmie jest zagadkowa: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20). Wydawać by się mogło, że ta odpowiedź ma niewiele wspólnego z tym, co właśnie usłyszał. Jednak słowa te odzwierciedlają sposób życia Jezusa i tych, którzy podobnie jak uczony w Piśmie chcą za Nim podążać. „On nas odciąga od tego, byśmy bez przeszkód paśli się na wygodnych równinach życia, od leniwego wegetowania pośród małych codziennych satysfakcji”[3].
Uczony w Piśmie był gotów porzucić swoje spokojne i przewidywalne życie, by podążać za Jezusem. To samo zrobili wcześniej apostołowie: porzucili własne bezpieczne życie i wyruszyli w nieprzewidywalną przygodę, pokładając ufność w bliskości Jezusa. „Skoro jesteśmy w dłoniach Chrystusa - mówi św. Josemaria, - powinniśmy nasycić się Jego odkupieńczą Krwią, pozwolić, by nas rozsiał, zaakceptować swoje życie takim, jakiego pragnie dla nas Bóg”[4].
Szczęście nie jest czymś, co możemy osiągnąć dzięki naszym samodzielnym staraniom i planom. Szczęście Boże czeka na nas w dużej mierze w naszych relacjach z bliskimi nam ludźmi: to jest życie „jakiego pragnie dla nas Bóg”. Ukochana osoba, przyjaciel, brat lub siostra może dać nam to, czego my sami nie możemy sobie dać: czuć się kochanym, przyjętym, zrozumianym w naszych poszukiwaniach. W tej „niespokojnej i nieprzewidywalnej” przygodzie tych, którzy podążają za Jezusem Chrystusem, możemy liczyć na ludzi, których Bóg postawił u naszego boku. Oni, a przede wszystkim sam Chrystus, są najlepszą przystanią, w której zawsze możemy „oprzeć głowę”.
ZA UCZONYM w Piśmie, do Jezusa podchodzi uczeń i mówi: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!” (Mt 8,21). Jezus odpowiada: „Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!” (Mt 8,22). „Jeśli Jezus tego zabrania, to nie dlatego, że nakazuje nam zaniedbywać szacunek należny tym, którzy nas zrodzili - wyjaśnia św. Jan Chryzostom - ale po to, byśmy zrozumieli, że nie ma dla nas nic bardziej koniecznego niż zrozumienie rzeczy niebieskich, którym musimy oddawać się z całą żarliwością”[5].
„Pan — Mistrz miłości — jest zazdrosnym kochankiem, który żąda od nas wszystkiego, co posiadamy, całej naszej miłości”[6]. Prawdziwa miłość wymaga dawania i przyjmowania w pełni. To właśnie uczynił Bóg z każdym z nas, stając się człowiekiem, umierając, zmartwychwstając i pozostając w Eucharystii. Podążanie za tą boską logiką miłości do Boga i innych jest tym, co daje nam szczęście, którego świat nie może dać. „On napełnia radością tych wszystkich, którzy oddając Mu życie w taki sposób, odpowiadają na Jego zaproszenie, aby wszystko porzucić, aby z Nim być i poświęcić się niepodzielonym sercem służbie innym. Podobnie Bóg obdarza wielką radością mężczyzn i kobiety, którzy oddają się sobie całkowicie w małżeństwie, aby budować rodzinę i stać się znakiem miłości Chrystusa do Jego Kościoła”[7].
Nie wiemy, jaka była reakcja ucznia na słowa Mistrza; nie wiemy, czy rzeczywiście odszedł, czy też zdecydował się Mu towarzyszyć. Wiemy jednak, że Jezus chce, abyśmy kochali Go bez ograniczeń, ale w sposób wolny. Nie przymusza ani uczonego w Piśmie, ani ucznia: pozwala im podejmować własne decyzje. Chrystus „nie narzuca swojego panowania: błaga o odrobinę miłości”[8]. Możemy prosić Maryję, abyśmy umieli podążać za Jej Synem z tą samą miłością i tą samą wolnością, które naznaczyły także Jej życie.
[1] Franciszek, Homilia, 25-X-2018.
[2] Św. Josemaría, Przyjaciele Boga, 219.
[3] Franciszek, Homilia, 18-XI-2018.
[4] Św. Josemaría, To Chrystus przechodzi, 157.
[5] Św. Jan Chryzostom, In Matthaeum, 27.
[6] Św. Josemaría, Kuźnia, 45.
[7] Benedykt XVI, Orędzie, 15-III-2012.
[8] Św. Josemaría, To Chrystus przechodzi, 179.