Post i umartwienie

Podajemy fragment z książka Scotta Hahna "Znak Życia. 40 zwyczajów i ich korzenie biblijne".

Słyszymy niekiedy, jak ludzie mówią, że post i cielesna dyscyplina to „niemodne” wyrazy katolickiej duchowości. Ale to nieprawda. Tak długo, jak podążamy za Chrystusem, będziemy musieli odmawiać sobie rzeczy, których pragną nasze ciała. Jezus powiedział: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). Święty Paweł ujął to w mocniejszych słowach, kiedy napisał do Kolosan: „Zadaj­cie więc śmierć temu, co przyziemne” (Kol 3,5).

Wszystkie rzeczy ziemskie są dobre, ponieważ stworzył je Bóg. A jednak bez żadnych wątpliwości nasze pragnienie wielu z nich jest nie­właściwe. Mając okazję, większość z nas będzie jadła ponad miarę, a to nie jest dla nas dobre. W rze­czywistości może to być gorsze dla naszej duszy niż dla ciała. Stajemy się bowiem przywiązani do rzeczy wyt­worzonych i przyjemności, jakie one nam dają. Z czasem za­czy­na­my preferować przyjemność ponad duchowe dobro. Wolimy się zdrzem­nąć lub obejrzeć serial, niż odmówić różaniec. Woli­my słuchać w radiu kogoś, kto nas bawi, nawet jeśli wiemy, że kusi nas on do grzechu przeciwko miłości bliźniego, kiedy drwi z polityków. Chętnie wypijemy kolejne piwo, nawet jeśli wiemy, że zarówno nasz lekarz, jak i spowiednik są temu przeciwni.

Święty Augustyn powiedział, że grzech zaczyna się jako od­wró­­cenie się od Boga i zwrócenie ku mniejszym dobrom. Kiedy grze­szy­my, nie wybieramy zła. Wybieramy coś mniej­szego od Boga i jego woli.

Nasze ciała skłaniają nas do tego. Od czasu grzechu pier­wo­rod­nego naszych przodków nasze cielesne pragnienia uległy pomieszaniu. Tak więc jak długo mamy ciała, muszą one podlegać dyscyplinie. Nasze ciała chcą więcej, niż potrzebują, tak że musimy im dać mniej, niż im trzeba.

Jak to robimy? Nasze metody nie są inne od tych, które sto­suje­my, aby osiągnąć trudne ziemskie cele. Jeśli chcemy zachować figurę, to co robimy? Ćwiczymy. Stosujemy dietę. Im bardziej się sta­ra­my, tym lepsze rezultaty osiągamy. Jeśli chcemy awansować w pracy, to jak się zachowujemy? Odsta­wiamy przyjemności i spę­dzamy więcej czasu, skupiając się na życiu zawodowym. Pomyślmy o haśle, które nas napędza: „bez pracy nie ma kołaczy. Pewien mój znajomy księgo­wy powiedział mi, że w jego firmie obowiązuje nieoficjalne motto: „nie randkuj — dłużej pracuj”.

Nasze ciała potrzebują dyscypliny, zarówno dla ziemskich, jak i nie­biańs­kich celów. Ciała muszą podlegać rozumowi — inaczej po­rzą­­dek zostanie odwrócony: nasz rozum szybko ulegnie naszemu ciału. Pier­wsi chrześcijanie wiedzieli o tym i często pościli. Święty Paweł poszedł nawet dalej: „poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę” (1 Kor 9,27).

Kiedy pościmy, podążamy za spójnymi biblijnymi wzo­rami. Mój­żesz i Eliasz pościli, zanim stanęli przed obliczem Pana (Wj 34,28; 1 Krl 19,8). Prorokini Anna pościła, by przygotować się na przyjście Mesja­sza (Łk 2,37). Jezus pościł (Mt 4,2), chociaż nie po­trze­bował oczysz­czenia. Musiał On więc tak się zachować po to, byśmy Go naśladowali. Faktycz­nie, zakładał On, że podążymy za Jego przy­kła­dem. „Kiedy pościcie, powiedział, „nie bądźcie posępni jak obłud­nicy (Mt 6,16). Nie powiedział On: „jeśli” pościcie, ale: „kiedy”.

Kościół wymaga od nas pewnej dyscypliny. Musimy pościć przez go­­dzinę przed przyjęciem Komunii Świętej. To drob­ne poś­wię­cenie, które może wywołać w nas „sakramentalny głód” – nie tylko głód sa­kra­­mentu, ale głód, który jest ciele­snym sygnałem duchowej rze­czy­wis­tości: naszego pragnienia zjednoczenia się z Panem. Z pewnością dla­tego apostołowie pościli, przygotowując się do liturgii (por. Dz 13,2-3).

Jesteśmy zobowiązani do ścisłego postu dwa razy w roku, w Środę Popielcową i Wielki Piątek. W te dni możemy tylko raz najeść się do syta i posiłek ten nie może być większy od dwóch pozostałych razem wziętych. W Popielec i w Wiel­ki Piątek, a także we wszystkie piątki Wielkiego Postu nie wolno nam jeść mięsa. (Kościół zaleca właś­­ciwie, żebyśmy powstrzymali się od mięsa we wszystkie piątki całe­go roku lub zdobyli się w tych dniach na jakieś inne wy­rze­czenie [1]).

W porównaniu z wyrzeczeniami, które podejmujemy w innych dzie­dzinach życia – w szkole, pracy, wychowaniu, a nawet w sporcie – obo­wiązki te nie wydają się wielkie. Jed­nak nasza wierność w tych drob­nych umartwieniach winna być wskaźnikiem stałego przy­wią­zania do tych codzien­nych wyrzeczeń, których pragnie od nas Jezus. Powin­niś­my wyrobić w sobie taki nawyk i dać pierwszeństwo takim po­świę­ce­niom, które cieszą innych: wybrać film, który woli obejrzeć raczej mój współmałżonek, lub zostawić resztę sma­kołyków swoim dzieciom – ku ich radości.

Dzięki dobrowolnemu wyrzeczeniu zwracamy Bogu to, co do Niego należy, i pokazujemy nasze preferencje dla dóbr duchowych. W pew­nym czasie będziemy tracić dobre rzeczy jedną po drugiej. O ile lepiej jest dla nas, jeśli oddamy je dobrowolnie, z miłości? Jeśli nasze wy­rzeczenia staną się na­wykiem, to być może nie będziemy tak zgorz­k­niali, gdy nasz wiek odbierze nam nasze radości, do czego na pewno dojdzie bez pytania o naszą zgodę. Katolicki autor Jorge Luis Borges na­pisał powieść, która w sposób symboliczny obrazuje granice naszych zmy­słowych przyjemności. Narrator, stary człowiek, śni, że nasza radość z ziemskich przyjemności jest ograniczona fatalną liczbą: „Wy­czer­piesz ilość, która odpowiada imbirowi i będziesz żył dalej. Wyczerpiesz liczbę, która odpowiada gład­kości kryształu i będziesz żył jeszcze kilka dni”.

Pewnego dnia wszyscy staniemy w obliczu śmierci. Nie­którzy ludzie spotkają ją ze spokojem, a nawet z radością, w oczekiwaniu na speł­nienie i nagrodę. Inni spotkają się z nią nieszczęśliwi z powodu swoich strat.

Jeśli całe życie jest przygotowaniem do momentu śmier­ci, to Je­zu­­sowe nawoływanie do codziennych wyrzeczeń naprawdę ma sens. „Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę i roz­ra­duje się serce wasze, a ra­dości waszej nikt wam nie zdoła odebrać (J 16,22).

„Kiedy pościcie”, powiada Jezus, „nie bądźcie posępni”. Wszyscy, którzy pościmy, mamy wiele powodów do radości. Jeśli żyjemy w ten sposób, to naśladujemy Chrystusa, który cieszył się doskonałą wolnością, ponieważ nikt nie mógł Mu jej odebrać. Oddał on już nawet dobrowolnie swe życie (J 10,17).

Naśladowanie Go wystarczyłoby. My jednak robimy coś więcej. Dzielimy z Nim swoje życie i Jego boskie dzieło odkupienia. Możemy użyć owoców naszych wyrzeczeń dla innych jako aktu miłości. Tak jak święty Paweł możemy powiedzieć: „Teraz raduję się w cier­pie­niach za was i ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim cie­le dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).

ROZWAŻ W SWOIM SERCU

Zacznijmy pościć, modlić się i dawać jałmużnę na czas, i oddać to Bogu, by to od nas odebrał. Jeśli diabeł przy­wo­dzi nam na myśl obronę nasze­go terytorium i na­szych dóbr, pamiętajmy, że nie możemy ich długo bro­nić. Jeśli straszy on nas wy­pędzeniem i ucieczką z na­sze­go kraju, pamiętaj­my, że zostaliśmy zrodzeni dla sze­ro­kie­go świata, a nie jak drzewo, by tkwić w jednym miejs­cu, i że dokądkolwiek pójdziemy, Bóg będzie z nami [2].

św. Tomasz Morus, XVI W.


[1] Katolicy w Polsce są zobowiązani do wstrzemięźliwości od potraw mię­snych we wszystkie piątki, z wyjątkiem tych, w które przypadają uroczystości

[2] Św. Tomasz More, cyt. za: The Heart of Thomas Moore, Burns and Oates, Londyn 1966, s. 170-171.