Nic nie ostudzi zapału dzieci Bożych

List prałata Opus Dei na początek maja 2006 r. „Czas paschalny to czas radości i ufności. Radości – bo zmartwychwstał Jezus Chrystus, który zwyciężył grzech i śmierć; ufności – bo wsparci w Jezusie możemy wszystko. Nic na świecie nie może zahamować świętego zapału dzieci Bożych – nawet jeśli czasami po ludzku tak się wydaje, albo odczuwamy naszą osobistą małość”.

Jak już wiecie, podczas tych świąt wielkanocnych miałem dodatkowy powód do radości: Pan tak zrządził, że mogłem spełnić jedno z „marzeń” naszego Założyciela – pojechać do Rosji, do Moskwy i Sankt Petersburga Czy możecie sobie wyobrazić moje wzruszenie modlitwy Regina cæli na Placu Czerwonym; odprawienie Mszy św. w kościele katolickim, który przez dziesiątki lat był jedynym czynnym kościołem w Moskwie. Przez ostatnie dni ciągle przychodziła mi na myśl postać św. Josemarii, jego wytrwała modlitwa przez wiele lat w intencji nawrócenia Rosji, jego pragnienie rozszerzenia ducha Opus Dei na ziemie wschodniej Europy. Wiele razy słyszałem, jak wspominał swoją pierwszą podróż do Wiednia, w maju 1955, kiedy wojska sowieckie zajmowały jeszcze część stolicy Austrii. Spotkał się z grupą młodych żołnierzy rosyjskich: patrzyli na niego z ciekawością, ale i z sympatią, jak sam to opowiadał; wtedy już modlił się intensywnie za przyszłą pracę Dzieła na wschodzie Europy. 

W latach 30, kiedy takie perspektywy były całkowicie zamknięte i z ludzkiego punktu widzenia nie było nadziei, że coś się zmieni – komunizm rządził w dawnym Związku Sowieckim i groził rozprzestrzenieniem się na inne państwa – św. Josemaría marzył o czasach, jakie dzisiaj przeżywamy. Misjonarzu! Marzysz, aby zostać misjonarzem. – Ogarnia cię żar, jak Franciszka Ksawerego. Chciałbyś zdobyć dla Chrystusa całe imperium: Japonię, Chiny, Indie, Rosję... zimne kraje Europy Północnej, czy Amerykę, Afrykę albo Australię? (Droga, nr 315). Podziękujmy Bogu, bo pragnienia naszego najdroższego Ojca stały się wspaniałą rzeczywistością w większości tych miejsc. Lecz nie zapominajmy, w jaki sposób została ona osiągnięta: dzięki modlitwie i umartwieniu, dzięki wytężonemu wypełnianiu obowiązków w miejscu, w którym Bóg każdego z nas postawił. Tak napisał nasz Założyciel, w drugiej części przytaczanego punktu z Drogi: Podsycaj w swoim sercu ten żar, ten głód dusz. Ale nie zapominaj, że będziesz lepszym misjonarzem dzięki posłuszeństwu. Oddalony geograficznie od tych terenów apostolskich, pracujesz i tu, i tam. Czyż nie czujesz – jak Franciszek Ksawery – że po udzieleniu chrztu tylu osobom ręce opadają ci ze zmęczenia?.

Liturgia okresu wielkanocnego jest impulsem wzmagającym zapał apostolski. Ostatnio Papież podkreślał, że ewangeliczne opisy ukazywania się Chrystusa zmartwychwstałego zwykle kończą się zaproszeniem do przezwyciężania wszelkich niepewności, do konfrontowania tego zdarzenia z Pismem, do głoszenia, że Jezus, ponad śmiercią, jest wiecznym Żyjącym, źródłem nowego życia dla wszystkich, którzy wierzą (Benedykt XVI, Przemówienie na audiencji generalnej, 19-IV-2006). Słowa te możemy zastosować do siebie w każdej chwili. Każdy z nas miał jakieś osobiste spotkanie z Panem: jak Maria Magdalena, jak Piotr, Jan i pozostali Apostołowie. Jezus stał się obecny w naszym życiu, zawołał nas po imieniu i powierzył nam misję rozszerzania Jego Królestwa na wszystkie ziemie. „Idźcie i głoście Ewangelię... Jestem z wami”... – to powiedział Jezus... i powiedział to do ciebie (Droga, nr 904).

To spotkanie z Jezusem przemieniło nas od środka. Zostawiając nas tam, gdzie byliśmy, napełniło światłem naszą konkretną, osobistą pracę, otworzyło niespo­dzie­wane możliwości w naszym codziennym życiu. I to wezwanie i misja nabierają nowej siły w aktualnym czasie, pod warunkiem, że ożywimy naszą wiarę. Nie można „zobaczyć” Zmartwychwstałego nie „wierząc” w Niego, mówi Ojciec Święty, dodając: prośmy Go, żeby zawołał każdego z nas po imieniu i nawrócił nas, otwierając nas na „wizję” wiary (Benedykt XVI, Przemówienie na audiencji generalnej, 19-IV-2006).

Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus! (Gal 2, 20). Nasz Założyciel często rozważał te słowa Apostoła, odkrywając w nich samą istotę chrześcijańskiego bytowania. Dziecko Boże, świadome swojej sytuacji, przez swoje włączenie w śmierć i zmartwychwstanie Pana Naszego, wezwane jest nie tylko do bycia drugim Chrystusem, lecz samym Chrystusem. Bowiem w życiu duchowym– mówił – nie nadejdzie już nowa epoka. Wszystko zostało nam już dane w Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, i żyje, i trwa na zawsze. Trzeba jednak zjednoczyć się z Nim poprzez wiarę, pozwalając, żeby ukazało się w nas Jego życie, by o każdym chrześcijaninie można było powiedzieć, że jest nie tylko alter Christus, lecz ipse Christus, samym Chrystusem! (To Chrystus przechodzi, nr 104).

Córki i synowie moi, rozmyślajmy raz za razem nad tą cudowną rzeczywistością, aby zapisała się jeszcze głębiej w naszej świadomości. Przede wszystkim, gdy trudności – wewnętrzne i zewnętrzne, wynikłe z naszej własnej słabości lub ze środowiska – piętrzą się, by pozbawić nas tej pewności. Obcujmy ufnie z Jezusem Chrystusem w modlitwie i Eucharystii, starajmy się mieć takie jak On uczucia. W ten sposób, kiedy walczymy o to, by być naprawdę ipse Christus, samym Chrystusem, wówczas w naszym życiu element ludzki splata się z Boskim. Wszystkie nasze wysiłki – również te najmniej znaczące – zyskują wymiar ponadczasowy, bo złączone są z ofiarą Chrystusa na Krzyżu (Droga Krzyżowa, stacja X, p. 5).

To jest cudowna pewność chrześcijanina wobec trudności. To jest płodna radość Paschy wobec wszystkich pokus. Zmartwychwstanie nie przeminęło, zmartwychwstanie dosięgło nas i przeniknęło. Jego, czyli Pana zmartwychwstałego, trzymamy się i wiemy, że także On nas mocno podtrzymuje, gdy nasze ręce słabną (Benedykt XVI, Homilia podczas wigilii paschalnej, 15-IV-2006). Nigdy nie jesteśmy sami, ponieważ jesteśmy w Chrystusie, a z Nim, zjednoczeni ze wszystkimi naszymi braćmi w tej samej wierze i powołaniu!

Rozpoczynamy miesiąc maj, w którym staramy się bardziej intensywnie zwracać się do Matki Bożej. Ona, u stóp Krzyża, została przez swego Syna w sposób bardzo szczególny złączona z dziełem zbawienia i ogłoszona Matką wszystkich wierzących. Prośmy Ją w tych tygodniach, przede wszystkim podczas pielgrzymki, jaką odbywamy na Jej cześć, żeby pomogła nam zrozumieć to misterium miłości zmieniające serca; niech sprawi, byśmy w pełni zasmakowali radości paschalnej, trudności wynikające z miłości własnej, przeszkody, jakie nieprzyjaciel Boga i dusz próbuje postawić nam na drodze. Z Jej pomocą możemy wszystko. Powiedzcie to Jej słowami modlitwy saxum, jaką tyle razy dziennie staramy się do Niej kierować: pomnij, o Najświętsza Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka...

Traktujmy Ją z takim samym zaufaniem z jaką traktował ją św. Josemarii. Matko nasza: ukazuj nam zawsze Jezusa, błogosławiony owoc Twojego dziewiczego łona, który zawsze idzie obok nas. Bo Chrystus, Chrystus zmartwychwstały, towarzyszy nam, jest Przyjacielem. Jest towarzyszem, który pozwala się zauważyć jedynie pośród cieni, ale którego rzeczywistość napełnia całe nasze życie i sprawia, że pragniemy Jego ostatecznego towarzystwa ( To Chrystus przechodzi, nr 116).

Z miłością was błogosławię,

Wasz Ojciec Javier

Rzym, 1 maja 2006.