Grzech i odkupienie (III)

Grzech pierworodny. Ostatnia część komentarza kard. Ratzingera do tekstu z księgi Rodzaju (Rdz 3, 1-12; 17-19; 23-24).

Pierwsza część, druga część

W opowieści z Księgi Rodzaju, która jest przedmiotem naszej medytacji, ten opis istoty grzechu zawiera jeszcze jeden ważny element. Grzech nie jest tu opisany jako abstrakcyjna możliwość, lecz jako fakt, jako grzech określonej osoby – Adama, który znajduje się u początku ludzkości i od którego rozpoczynają sit dzieje grzechu. Opowieść mówi nam, że grzech rodzi grzech, dlatego wszystkie grzechy historii są ze sobą powiązane. Ten stan rzeczy teologia opisuje przez pojęcie „grzechu pierworodnego", które z pewnością nie jest dokładne i może prowadzić do nieporozumień. Co ono oznacza? Twierdzenie o grzechu pierworodnym wydaje się nam dzisiaj dziwne, a nawet absurdalne, gdyż wedle naszych przekonań wina może być tylko winą osobistą, gdyż Bóg nie jest władcą obozu, w którym wszyscy są ze sobą powiązani, lecz jest Bogiem miłości, który każdego wola po imieniu. .Jak zatem powinniśmy rozumieć grzech pierworodny?

Opowieść mówi nam, że grzech rodzi grzech, dlatego wszystkie grzechy historii są ze sobą powiązane.Musimy uświadomić sobie, że nikt nie jest zamknięty w sobie, że nikt nie żyje z siebie i dla siebie.

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy ponownie spróbować lepiej zrozumieć człowieka. Musimy uświadomić sobie, że nikt nie jest zamknięty w sobie, że nikt nie żyje z siebie i dla siebie. Nasze życie – nie tylko w chwili narodzin, lecz także każdego dnia – jest nam dawane z zewnątrz, od innych, od tego, co nie jest naszym „Ja”, a jednak należy do nas. Człowiek posiada swoje „Ja” nie tylko w sobie, ale i poza sobą: istnieje w tych, których kocha i dla których żyje. Człowiek jest relacją i swoje życie, siebie samego posiada tylko na sposób relacji. Sam nie jestem jeszcze sobą, jestem sobą w „Ty” i dzięki „Ty”. Być prawdziwie człowiekiem oznacza pozostawać w relacji miłości, być z innych i dla innych. Grzech oznacza natomiast naruszenie lub zniszczenie relacji. Grzech jest zaprzeczeniem relacji, gdyż chce z człowieka uczynić boga.

Grzech jest zaprzeczeniem relacji, gdyż chce z człowieka uczynić boga.

Grzech jest zerwaniem relacji, jej zakłóceniem i dlatego nie jest zamknięty w pojedynczym „Ja”. Jeśli niszczę relację, to ten proces – grzech – dotyczy też innych, dotyczy całości. Dlatego grzech jest zawsze zgrzeszeniem, obejmuje zawsze również innych, zmienia i zakłóca bieg świata. Stad też możemy powiedzieć, że jeśli sieć relacji ludzkiego bycia od początku została zakłócona, to odtąd każdy człowiek wchodzi w świat, który jest naznaczony tym zakłóceniem. Z człowieczeństwem, które jest dobre, wkracza w zakłócony przez grzech świat. Każdy z nas wchodzi w splot relacji, w którym poszczególne relacje są zafałszowane. Dlatego każdy z nas od samego początku żyje w zakłóconych relacjach, nie otrzymuje ich w takiej formie, jaką powinny mieć. Sięga po niego grzech, a on włącza sit w jego działanie. Dlatego też jest jasne, że człowiek nie może wyzwolić się sam. Nieprawda jego bycia polega na tym, że chce być sam dla siebie. Odkupionymi, to jest wolnymi i prawdziwymi możemy być tylko wtedy, gdy przestaniemy chcieć być bogiem, gdy zrezygnujemy z szaleństwa autonomii i samowystarczalności. Możemy jedynie zostać wyzwoleni, czyli stajemy się sobą, gdy otrzymujemy i przyjmujemy prawdziwe relacje. Nasze międzyludzkie relacje zależą jednak od tego, czy miara bycia stworzonym jest wszędzie obecna – i na tym właśnie polega zakłócenie. Ponieważ relacja bycia stworzonym jest zakłócona, dlatego tylko sam Stwórca może być naszym Odkupicielem. Odkupieni możemy zostać tylko wtedy, gdy Ten, od kogo się odcięliśmy, na nowo wyjdzie nam naprzeciw i wyciągnie ku nam rękę. Odkupienie oznacza bycie kochanym i tylko miłość Boga może oczyścić ludzką miłość, odnawiając od podstaw zakłóconą sieć relacji.

Odkupionymi, to jest wolnymi i prawdziwymi możemy być tylko wtedy, gdy przestaniemy chcieć być bogiem, gdy zrezygnujemy z szaleństwa autonomii i samowystarczalności.

Odpowiedź Nowego Testamentu

Starotestamentowa opowieść o początkach człowieka wskazuje zatem z pytaniem i nadzieją poza siebie, ku temu, w którym Bóg wytrzymał nasz brak miary, przyjął naszą miarę, aby na nowo przyprowadzić nas do nas samych. Najkrócej i najdobitniej odpowiedź Nowego Testamentu na opowieść o grzechu pierworodnym streszczona jest w przedpawłowym hymnie, który św. Paweł włączył do drugiego rozdziału swojego Listu do Filipian. Dlatego liturgia Kościoła słusznie stawia ten hymn w centrum liturgii Wielkiego Tygodnia, najświętszego czasu roku kościelnego. „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 5-11; por Iz 45, 23).

Jezus Chrystus przemierza odwrotną drogę niż Adam. W przeciwieństwie do Adama On rzeczywiście jest „jak Bóg”.Idzie odwrotną drogą: staje się całkowicie zależny, staje się sługą.

Tego niezwykle bogatego i głębokiego tekstu nie możemy tu oczywiście analizować szczegółowo. Ograniczymy się tylko do jego związku z historia grzechu pierworodnego, do której wyraźnie nawiązuje, chociaż wydaje się, że chodzi tu o inną jego wersję niż ta, którą znamy z Księgi Rodzaju (por. np. Hi 15, 7n.). Jezus Chrystus przemierza odwrotną drogę niż Adam. W przeciwieństwie do Adama On rzeczywiście jest „jak Bóg”. Ale owo „bycie-jak-Bóg”, tożsamość z Bogiem, jest byciem-Synem, a tym samym jest w pełni relacją. Dlatego Ten, kto rzeczywiście jest „jak Bóg”, nie trzyma się kurczowo swojej autonomii, nie chce zniesienia granic dla swoich sprawności i swoich zachcianek. Idzie odwrotną drogą: staje się całkowicie zależny, staje się sługą. Ponieważ nie idzie drogą władzy, lecz miłości, może zstąpić aż do kłamstwa Adama, aż do śmierci i tam odnowić prawdę, dać życie.

Dlatego Chrystus jest nowym Adamem, z którym bycie człowiekiem rozpoczyna się na nowo. Z istoty jest On relacją i byciem w relacji: Synem – dzięki Niemu relacje stają się znowu właściwe. Jego rozciągnięte ramiona są otwartą relacja, która jest dla nas zawsze dostępna. Dlatego krzyż, miejsce lego posłuszeństwa, staje się prawdziwym drzewem życia. Jak pisze św. Jan w swojej Ewangelii, Chrystus jest przeciwieństwem węża (por. J 3, 14). Z tego drzewa nie płynie słowo pokusy, lecz słowo ocalającej miłości, słowo posłuszeństwa samego Boga, który w ten sposób oferuje nam swoje posłuszeństwo jako przestrzeń wolności. Krzyż jest drzewem życia, które na nowo stało się dostępne.

Chrystus jest nowym Adamem, z którym bycie człowiekiem rozpoczyna się na nowo. Krzyż, miejsce lego posłuszeństwa, staje się prawdziwym drzewem życia.

Przez swoje cierpienie niejako usunął ognisty miecz, przeszedł przez ogień i postawił krzyż jako prawdziwą oś świata, dzięki której świat znowu znajduje się na swoim miejscu. Dlatego Eucharystia jako obecność krzyża jest trwałym drzewem życia, które ciągle znajduje się wśród nas, zapraszając do przyjęcia owocu prawdziwego życia. Oznacza to, że Eucharystia nigdy nie może być po prostu rodzajem budowania wspólnoty. Jej przyjmowanie, czerpanie z drzewa życia oznacza przyjmowanie ukrzyżowanego Pana, czyli przyjmowanie formy Jego życia, Jego posłuszeństwa, Jego „tak” za miarę naszego bycia stworzonymi. Oznacza przyjmowanie Bożej miłości, która jest naszą prawdą – tę zależność od Boga, która nie jest niewolą, podobnie jak dla Syna niewolą nie jest Jego synostwo. To właśnie ta „zależność” jest wolnością, gdyż jest prawdą i miłością.