Najukochańsi! Niech Jezus zachowa moje Córki i moich Synów!
1. Przy pomocy tego listu pragnę zaprosić Was do rozważania ze mną niektórych aspektów zawartych w owych słowach Pana, tyle razy rozważanych: «To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem» (J 15, 12).
Jezus umiłował nas aż do końca, oddając życie za wszystkich razem i za każdego z osobna. Wiemy o tym i pragniemy w to wierzyć żywą i czynną wiarą, o którą prosimy Go jak Apostołowie: «Dodaj nam wiary» (Łk 17, 5). W ten sposób będziemy mogli powiedzieć ze św. Janem, w pełni przekonani: «Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam» (1 J 4, 16).
«Bóg jest miłością» (1 J 4, 8) i powołuje nas do miłości: «To jest nasze najwyższe powołanie, nasze powołanie w pełnym tego słowa znaczeniu; a z nim jest też związana radość płynąca z nadziei chrześcijańskiej. Ten kto kocha, odczuwa radość płynącą z nadziei, że zdoła spotkać wielką miłość, którą jest Pan»[1].
Nasza miłość do Boga — miłość nadprzyrodzona — to odpowiedź na tę Bożą miłość przez nas wszystkich razem i przez każdego z nas z osobna, jaką sam Pan podaje nam jako wzorzec i horyzont naszej miłości do bliźnich. Miłość do Boga i miłość do bliźnich są tak zjednoczone, że «w jakimkolwiek akcie braterstwa głowa i serce nie mogą rozróżnić przy wielu okazjach, jeżeli chodzi o służbę Bogu albo o służbę braciom, dlatego że w tym drugim przypadku służymy Bogu podwójnie»[2].
2. Miłość do bliźnich jest tak decydująca w naszym życiu, że «my wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci» (1 J 3, 14). Miłość rozwija się w niezliczonych aspektach i dosięga całego świata. Nikt nie może nam być obojętny, ponieważ «każdy z nas jest owocem myśli Bożej. Każdy z nas jest chciany, każdy jest kochany, każdy jest niezbędny»[3].
Przy pomocy tych słów chciałbym, żebyśmy zastanowili się nad pewnymi postawami i przejawami o szczególnym znaczeniu, w których wyraża się braterstwo. W pewien sposób ich streszczeniem są następujące słowa św. Josemaríi: «Z jakim uporem św. Jan Apostoł głosił owo mandatum novum! — „Abyście się wzajemnie miłowali!”. — Chciałbym upaść przed wami na kolana, bez żadnej komedii — tego domaga się moje serce — i prosić was, abyście przez wzgląd na miłość Bożą kochali jedni drugich, pomagali sobie, podawali sobie rękę, byście potrafili sobie wybaczać»[4].
Zakres zrozumienia
3. Słowo wyrozumiałość, w kontekście relacji międzyludzkich, niekiedy mogłoby wywołać tylko jeden z jego aspektów: aby nie dziwić się błędom i wadom innych. Niemniej jednak, w tym przypadku nie zrozumiano by całkowicie następującego punktu Drogi: «Miłość polega nie tyle na „dawaniu”, ile na „wyrozumiałości”»[5].
Wyrozumiałość, które jest owocem miłości Bożej i ludzkiej, „ogarnia”: „widzi” przede wszystkim nie wady czy błędy, ale cnoty i zalety innych. Przypominam rozważanie wygłoszone przez bp. Javiera 26 sierpnia 1999 roku, podczas letnich rekolekcji w Olbeira (dom rekolekcyjny w Galicji [Hiszpania]). Zachęcał nas z siłą i miłością, aby «nie widzieć osób poprzez ich wady, tylko poprzez ich cnoty». Miłość ukazuje z radością to, co pozytywne w innych. «Powinniśmy się cieszyć z pomyślności bliźniego, jak z własnej»[6]. To jest najbardziej przeciwne w patrzeniu na innych przy pomocy tego ciemnego grzechu, jakim jest zazdrość, w znaczeniu smutku z powodu cudzego dobra.
Z drugiej strony każda osoba jest zawsze warta więcej niż uda nam się zobaczyć poprzez jej zwykłe poznanie. W pewien sposób dzieje się często to, o czym czytamy w Piśmie, kiedy List do Hebrajczyków zachęca nas do tego, żeby nie zapominać o gościnności. Dzięki niej «niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę» (Hbr 13,2).
4. Zrozumienie, które rodzi się z miłości, pozwala również zauważyć wady i braki innych. W ten sposób rozumie się osobę, zarówno pod względem pozytywnym, jak i negatywnym. I możemy być pewni — miłość to widzi, dlatego że jest niezmiernie mądra — tego, że to, co pozytywne, znacząco przewyższa to, co negatywne. W każdym razie to, co negatywne, nie jest powodem rozdzielenia, tylko modlitwy i pomocy. Jeżeli trzeba, więcej miłości, a jeżeli jest to konieczne — upomnienia braterskiego.
Na wiele sposobów podkreślał nasz Ojciec ten przejaw — niekiedy heroiczny — miłości: «Praktykujcie braterskie upomnienie, ne sit populus Domini sicut oves absque pastore [by społeczność Pana nie była jak stado bez pasterza] (Lb 27, 17), żeby ta nadprzyrodzona Rodzina, jaką jest Dzieło Boże, nie wydawała się stadem owiec bez pasterza. Zawsze nauczałem, moje Córki i moi Synowie, że w Dziele każdy powinien być pasterzem i owcą»[7].
5. Wszyscy jesteśmy słabi i nie możemy się dziwić, że rodzą się w nas reakcje sprzeciwu i niezrozumienia wobec innych osób. Nie powinniśmy jednak przyjmować tych reakcji, usprawiedliwiając ich. Będą to raczej chwile, żeby prosić Pana o przebaczenie i prosić Go, żeby powiększył w nas zdolność miłowania, żeby dał nam więcej tego zrozumienia, które jest owocem miłości. I tak, nie zniechęcając się wobec naszej słabości, będziemy prosić o pomoc Boga, żebyśmy na koniec mogli Mu powiedzieć, przepełnieni wdzięcznością: «Rozszerzasz mi serce» (Ps 119, 32).
Jest ważne, na przykład, żebyśmy walczyli o opanowanie i łagodzenie niecierpliwości, która mogłaby się zrodzić spontanicznie wobec rzeczywistych albo nie tak bardzo rzeczywistych wad innych osób (czasami wada może być bardziej w naszym spojrzeniu). Taka niecierpliwość może prowadzić do braku zrozumienia, a w związku z tym braku miłości. Mocne są owe dawne słowa św. Cypriana z Kartaginy: «Związkiem braterstwa, podstawą pokoju i rdzeniem jedności jest miłość, która zacnością wiarę i nadzieję przewyższa, ofiary miłosierdzia i męczeństwa uprzedza, a trwać ma z nami po wieki wieków, w królestwie niebieskim u Boga. Lecz odejmij jej cierpliwość, a runie i ona»[8].
6. Zrozumienie — owoc braterskiej miłości — prowadzi również do unikania dyskryminacji w stosunkach z jednymi i drugimi, do której mogłoby dojść przy stwierdzaniu różnic. W rzeczywistości tak wiele razy ta różnorodność jest bogactwem charakterów, odmian wrażliwości, upodobań i tak dalej. W następujący sposób tłumaczy nam to nasz Ojciec: «Musicie również nieustannie praktykować braterstwo, ponad wszelką waszą naturalną sympatią czy antypatią, miłując się wzajemnie jak prawdziwi bracia, z obcowaniem i zrozumieniem właściwymi tym, którzy tworzą ściśle zjednoczoną rodzinę»[9].
Razem z wysiłkiem o to, żeby miłować i rozumieć innych, jest również ważne, żebyśmy pomagali innym, żeby mogli nas kochać. W związku z tym przypominam Wam to, co już Wam napisałem: «Dbanie o uprzejmość, radość, cierpliwość, optymizm, delikatność i o wszystkie cnoty, które umilają wspólne życie, jest ważne, by inni mogli odczuć, że się o nich troszczymy i być szczęśliwymi»[10]. W ten sposób wytwarza się atmosferę braterstwa, w której każdy wzmacnia miłość innego, razem zaś doświadczamy owych stu z jednego, które obiecał nam Pan i kierujemy się ku życiu wiecznemu (por. Mt 19, 29).
Skarb przebaczenia
7. Zrozumienie ma również ścisły związek z ową niezwykle istotną rzeczywistością, jaką jest przebaczenie: prośba o przebaczenie i przebaczanie. W kwietniu 1974 roku nasz Ojciec mówił nam, że «najbardziej Boską sprawą w życiu nas, chrześcijan, dzieci Bożych w Opus Dei, jest przebaczanie tym, którzy zrobili nam krzywdę». I natychmiast dodawał z wielką prostotą: «Ja nie musiałem nauczyć się przebaczać, dlatego że Pan nauczył mnie kochać». Wśród tak wielu konsekwencji i przejawów, jakie ma Boże synostwo, być może spontanicznie nie pomyślelibyśmy przede wszystkim o przebaczeniu. Niemniej jednak, rozumiemy, że nasze bycie dziećmi Bożymi to nasze bycie Chrystusem, nasze utożsamienie z Nim. Chrystus zaś przyszedł na ten świat, odwieczny Syn stał się Człowiekiem, właśnie po to, żeby przebaczyć. Dlatego możemy uważać, że «Nic nie czyni nas tak podobnymi do Boga, jak przebaczanie»[11].
Ileż razy odmawiamy i rozważamy Ojcze nasz! Przebaczanie innym jest tak decydujące, że to warunek tego, żeby Bóg przebaczył nam. Jakże dobrze jest prosić Pana, żeby nauczył nas przebaczać naprawdę i zawsze. Więcej — żebyśmy mieli świętą odwagę, aby prosić Boga, żebyśmy, jak nasz Ojciec, doszli do tak wielkiej miłości do innych, żebyśmy nie potrzebowali uczyć się przebaczać[12]. Byłoby wspaniale, żebyśmy pragnęli dojść do takiego stopnia, żebyśmy miłowali tak bardzo, że nigdy nie czulibyśmy się obrażeni.
8. Tak samo istotne jak zrozumienie i przebaczanie jest nauczenie się prośby o przebaczenie, również w drobnych lub codziennych konfliktach. Szczery gest prośby o przebaczenie jest często jedynym sposobem przywrócenia harmonii w relacjach, nawet jeśli uważamy — mniej lub bardziej słusznie — że to my byliśmy stroną obrażoną w większym stopniu. Nie jest to tylko ścisła sprawiedliwość, oparta na teoretycznych rachunkach, która zaprowadziła Syna Bożego do tego, żeby prosić o przebaczenie Ojca w naszym imieniu, ale bezinteresowna miłość, która ma na uwadze tylko to, co może zrobić dla innych.
Moje Córki i moi Synowie, nie myślmy, że to jest bardzo piękne, ale zbyt wielkie dla naszej małości. Oczywiście, cel jest bardzo wzniosły. Niemniej jednak, z łaską Bożą możemy stopniowo przybliżać się do niego coraz bardziej, jeżeli nie zaprzestaniemy z naszej strony wysiłku duchowego — aby Miłości odpowiedzieć miłością — ponawianego codziennie.
Duch służby
9. «Największą ambicją dzieci Boga w Jego Opus Dei (…) ma być zawsze służba»[13]. Dobrze rozumiemy to podkreślenie św. Josemaríi, kiedy czytamy i rozważamy słowa Pana: «Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć» (Mk 10, 45); «Ja jestem pośród was jako ten, kto służy» (Łk 22, 27).
Duch służby jest wyrazem miłości, delikatności, dzięki której uznajemy potrzeby bliźnich za własne. Z jakąż siłą objaśniał nam to nasz Ojciec: «Nie przeszkadza mi, że powtarzam to wielokrotnie. Wszyscy ludzie potrzebują miłości i potrzebujemy jej również w Dziele. Starajcie się, żeby bez sentymentalizmu, zawsze wzrastała wasza miłość do braci. Każda sprawa innego z moich dzieci powinna być — naprawdę — jak własna: w dniu, w którym będziemy żyć jak ludzie obcy albo obojętni, Opus Dei z naszej winy będzie martwe»[14].
Niechcący moglibyśmy żyć jak ludzie obcy lub obojętni, nadmiernie zajmując się działalnością, która w rzeczywistości przeszkadzałaby nam się poznać, nawiązywać stosunki, interesować się pozytywnie innymi. Moje Córki i moi Synowie, przychodzą mi na myśl i do serca owe słowa, które św. Josemaría mówił nam z całą siłą swojej duszy: «Obyście się miłowali!».
10. Pragniemy służyć innym, wiedząc, że w ten sposób służymy Jezusowi Chrystusowi: «Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25, 40). Dlatego dobrze, żeby każdy z nas myślał: «Jedynie moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to, co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha»[15].
Wszyscy mamy doświadczenie, że służba innym wiąże się często z pewnym wysiłkiem. «Nie myślcie (…), że łatwo jest uczynić z życia służbę. Konieczne jest przełożenie tego dobrego pragnienia na rzeczywistość, albowiem nie w słowie, lecz w mocy przejawia się królestwo Boże (1 Kor 4, 20), a praktyka nieustannej pomocy bliźnim nie jest możliwa bez ofiary»[16]. Ten wysiłek jednak, dokonywany z miłości, jest zawsze źródłem radości, radości, która natomiast nie może rodzić się z egoizmu.
Ostatecznie duch służby to wyraz braterskiej miłości, zaś «miłość braterska może być jedynie bezinteresowna, nigdy nie może być wynagrodzeniem za to, czego dokonał ktoś inny, ani też zadatkiem na to, czego — jak ufamy — dokona»[17].
Siewcy pokoju i radości
11. Wyrazem ducha służby, który w jakiś sposób obejmuje wszystkie jego wyrazy, to sianie pokoju i radości. Jako że ten pokój i tę radość możemy dawać tylko wówczas, jeżeli je mamy, zaś jedno i drugie jest darem Boga, najlepszym sposobem wzrastania w nich jest dbałość z delikatnością o nasze chwile bliskości z Bogiem: o sakramenty i osobistą modlitwę.
W życiu każdego człowieka nie brakuje częściej lub rzadziej, mniej lub bardziej intensywnie, bólów i cierpień, które dążą do wywoływania różnych uczuć niepokoju i smutku. Są to stany ducha, które mogą wchodzić do naszej duszy i które możemy i powinniśmy przezwyciężać, odzyskując radość poprzez wiarę w miłość, jaką Bóg żywi dla nas dzisiaj i teraz, w stosunku do każdego z nas (por. 1 J 4, 16).
Potrzebujemy zakorzenić naszą radość nie w nas samych, ale w Panu. I tak, mimo przykrości będziemy mogli mieć męstwo ducha, żeby zapomnieć bardziej o sobie samych i przekazywać innym tę radość, która pochodzi od Boga. Odczytujmy w tym znaczeniu, jako skierowane również do nas, następujące słowa z Księgi Nehemiasza: «A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją» (Ne 8, 10).
12. Dość często w listach, które do mnie piszecie, przekazujecie mi wiadomości o trudnych sytuacjach, jakie przeżywacie. Chciałbym być bardzo blisko każdej i każdego z Was, towarzysząc Wam w opiece nad chorym dzieckiem, nad matką, bardzo już ograniczoną z powodu wieku albo w sytuacjach oznaczających szczególne cierpienie. Staram się nosić wszystkie Wasze sprawy w moim sercu i w mojej codziennej Mszy.
W takich i tak wielu innych okolicznościach pamiętajmy, że Pan błogosławi krzyżem i że, jak zapewniał z dostatecznym doświadczeniem nasz Ojciec, «autentyczna miłość niesie ze sobą radość: radość, której korzenie mają kształt Krzyża»[18]. Poza tym dzięki dobrze przeżywanemu braterstwu, nigdy nie jesteśmy sami. Wszyscy razem — cor unum et anima una [jeden duch i jedno serce] — niesiemy słodki ciężar Krzyża Pańskiego, z wewnętrzną pewnością, że ostatecznie Jego jarzmo jest słodkie a ciężar lekki (por. Mt 11, 30). W związku z tym często zapewne czytaliśmy i rozważaliśmy ze szczerym pragnieniem, żeby wprowadzić je do własnego życia, owe słowa św. Josemaríi: «Oddanie się duszom przy zapomnieniu o sobie samym skutkuje tym, iż Bóg nagradza je pokorą pełną radości»[19].
Życie rodzinne
13. Olbrzymia większość z Was nie mieszka w ośrodku Dzieła. Niemniej jednak, jak pisze nasz Ojciec, «wszyscy, którzy należymy do Opus Dei, moje Dzieci, tworzymy jeden dom: powód tego, że tworzymy jedną rodzinę nie opiera się na materialnym fakcie zamieszkiwania pod jednym dachem. Jak pierwsi chrześcijanie jesteśmy cor unum et anima una (Dz 4, 32) i nikt w Dziele nie będzie mógł nigdy odczuwać goryczy obojętności»[20].
Aby ta ogromna większość Dzieła, to znaczy, Wy, którzy nie mieszkacie w ośrodkach — supernumerariusze i przyłączeni — abyście otrzymywali rodzinne ciepło Opus Dei i wnosili w nie swój wkład, trzeba, żeby niektórzy — numerariuszki i numerariusze — budowali również materialnie ten dom w siedzibach ośrodków, w których wszyscy pozostali uczestniczycie, w zależności od Waszych okoliczności. Z pewnością materialne siedziby są bardzo przydatne do korzystania ze środków formacyjnych, do przyjmowania działalności apostolskiej i tak dalej, chociaż wiecie, że Wszystkie te sprawy odbywają się również wówczas, kiedy nie ma takich siedzib, zwłaszcza w miejscach, w których praca apostolska dopiero się rozpoczyna.
Jak jest naturalne, czasami są sytuacje związane z pracą, zdrowiem, obowiązkami rodzinnymi i tak dalej, które zalecają albo nawet czynią koniecznym, żeby niektórzy numerariusze spośród Was nie mieszkali w siedzibach ośrodków, przy czym nie powinno to zmniejszać Waszej odpowiedzialności i Waszego oddania — odmiennego, ale rzeczywistego — budowaniu naszego domu.
14. Jest normalne, że w wielu rodzinach żyją razem osoby różnych pokoleń (dziadkowie, rodzice, dzieci) i różnych charakterów, a także częste są rodziny z mniej lub bardziej poważnie przewlekle chorymi. Chociaż jest prawdą, że wszystko to może niekiedy powodować osłabienie rodzinnej jedności, jest również prawdą, że bardzo często takie i inne trudności mogą jednoczyć bardziej rodziny, kiedy jest w nich prawdziwa miłość.
Moje Córki i moi Synowie, Dzieło to bardzo liczna rodzina, w której są osoby w różnym wieku i o różnej osobowości, a także chorzy. Dzięki Bogu wspaniałą rzeczywistością jest opieka i miłość, z jakimi staramy się dbać o chorych w naszym domu.
15. W niektórych ośrodkach są sytuacje, które mogą się wydawać trudniejsze. Jeżeli kiedyś męczy Was życie w rodzinie, szukajcie szczerze przyczyny tego zmęczenia, żeby móc mu zaradzić. Zastanówcie się, czy wynika tylko z braku środków materialnych czy z naturalnego wysiłku, jaki może oznaczać opieka nad innymi, albo czy wynika również z ochłodzenia miłości. Gdyby chodziło o to ostatnie, również nie bądźcie zaskoczeni ani się nie zniechęcajcie. Zachęcam Was, abyście prosili Boga z prostotą i odwagą, żeby powiększył Wasze serca, żeby pomógł Wam zobaczyć Go w innych, w taki sposób, żeby to napełniło Was radością, jak uczniów, kiedy zobaczyli Pana zmartwychwstałego: «Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana» (J 20, 20).
Z drugiej strony niekiedy za określonym charakterem są cierpienia, które być może tłumaczą ten sposób bycia lub postępowania. Bóg zna do głębi każdego, również bolesne chwile, i patrzy na nas wszystkich z czułością. Uczmy się od Pana patrzeć w ten sposób, rozumieć wszystkich — umyślnie Wam to powtarzam — stawiać się na miejscu innej osoby. «Ile obaw i niebezpieczeństw może rozwiać prawdziwa miłość między braćmi, o której się nie mówi — ponieważ wyglądałoby to na profanację — która jednak lśni w każdym szczególe!»[21].
Nie przestawajmy dziękować Panu za dom, jaki nam dał, z tą bogatą różnorodnością osobistych charakterów, sytuacji społecznych i kultur. A równocześnie odczuwajmy odpowiedzialność za utrzymywanie w nim tonu, atmosfery charakteryzującej się również «wyjątkową delikatnością we wzajemnym obcowaniu»[22].
W Kościele i w świecie
16. Troska o braterstwo jest wyrazem tego, że Dzieło jako część Kościoła jest rodziną Boga. Jeżeli będziemy się starali wzajemnie kochać, rozumieć, przebaczać sobie, służyć, również będziemy się bardzo bezpośrednio przyczyniać, poprzez Świętych obcowanie, do jedności wszystkich wierzących i całej ludzkości. Święty Josemaría mówił, że «Najważniejszym apostolatem, który jako chrześcijanie winniśmy prowadzić w świecie, najlepszym świadectwem wiary jest współdziałanie, aby wewnątrz Kościoła oddychało się klimatem autentycznej miłości. Gdy nie kochamy się prawdziwie gdy występują ataki, oszczerstwa i kłótnie, to kogo pociągną tacy głosiciele Dobrej Nowiny?»[23]. Proszę Pana, żebyśmy zawsze byli narzędziami jedności w naszym własnym domu, w Dziele, w Kościele i w całym społeczeństwie.
Troska o braterstwo dostarczy również światła i ciepła naszemu światu, który często błądzi w ciemności albo który cierpi chłód obojętności. Nasze domy — rodziny przyłączonych, supernumerariuszy i ośrodki Dzieła — muszą być «jasne i radosne». Domy otwarte, w których może przebywać wiele osób, również tych, którym być może brakuje tego domowego ciepła. Świadectwo chrześcijańskiej rodziny, która stara się być zjednoczona, w taki sposób, że nawet przy swoich osobistych ograniczeniach każdy zachowuje gotowość przebaczania, kochania, służenia, będzie punktem odniesienia dla wielu osób. Tak jak takim punktem odniesienia był, jest i będzie zawsze dom w Nazarecie. Nie zapominajmy o tym, co mówił nam św. Josemaría: «Do tej rodziny należymy».
Dobrze przeżywane braterstwo to bezpośrednie apostolstwo. Tak wiele osób ujrzy miłość, jaką mamy, i będzie mogło zakrzyknąć, jak robili to w stosunku do pierwszych chrześcijan, «patrz, jak ci się kochają nawzajem»[24]. Będą czuli się pociągnięci tą chrześcijańską miłością, tą miłością, która «wypływa z niewyczerpalnego źródła miłości, którym jest Duch Święty»[25].
* * *
17. Kończę już, czytając raz jeszcze z Wami następujące słowa naszego Ojca: «Serce, moje Dzieci, wkładajcie serce we wzajemną służbę. Kiedy miłość przechodzi przez Najświętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Maryi, miłość braterska realizuje się z całą ludzką i Bożą siłą. Zachęca do noszenia ciężaru, pozbawia ciężarów, zapewnia radość w walce. Nie jest to coś, co oblepia, jest to coś, co umacnia skrzydła duszy, żeby wznosić się wyżej. Braterska miłość, która nie szuka swego (por. 1 Kor 13, 5), pozwala wzlatywać, żeby chwalić Pana w radosnym duchu służby»[26].
Z wielką miłością błogosławi Wam
Wasz Ojciec

Rzym, 16 lutego 2023 r.
[1] Franciszek, Audiencja generalna, 15 marca 2017 r.
[2] Święty Josemaría, Instrukcja, maj 1935-wrzesień 1950 r., 75. W dalszej części listu teksty, przy których nie podano autora, są autorstwa św. Josemaríi.
[3] Benedykt XVI, Homilia, 24 kwietnia 2005 r.
[4] Kuźnia, 454.
[5] Droga, 463.
[6] Św. Grzegorz Wielki, Homiliæ in Evangelia, 5, 3: PL 76, 1094 B.
[8] Św. Cyprian,De bono patientiæ, 15: PL 4, 631 C (tekst polski: Świętego Cypriana Ojca Kościoła i męczennika Dziełka pobożne na polski język przetłumaczone, OO. Jezuici, Kraków 1900).
[9] List 30, n. 28.
[10] List pasterski, 1 listopada 2019 r., 9.
[11] Św. Jan Chryzostom, Comment. in Matthaeum, Homilia XIX, 7: PG 57, 283 (tekst polski: Św. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według św. Mateusza. Część pierwsza: Homilie 1-40, tłum. Jan Krystyniacki, Wydawnictwo WAM. Księża Jezuici, Kraków 2002).
[12] Por. Bruzda, 804.
[14] AGP, biblioteka, P01.
[15] Benedykt XVI, Enc. Deus caritas est, 18.
[16] List nr 8, 3.
[17] Franciszek, Enc. Laudato si’, 228.
[18] Kuźnia, 28.
[19] List nr 2, 15.
[20] List nr 11, 23.
[21] Bruzda, 767.
[22] Instrukcja, 1 kwietnia 1934 r., 63.
[23] Przyjaciele Boga, 226.
[24] Tertulian, Apologeticum, 39: PL 1, 471 (tekst polski: Quintus Septimius Florens Tertulian, Apologetyk, tłum. dr Jan Sajdak, Księgarnia Akademicka, Poznań 1947).
[25] Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, II-II, q. 24, a. 7 c.
[26] List z 14 lutego 1974 r., 23.