Kazachskie stepy

Opus Dei rozpoczęło pracę w Kazachstanie w 1997 roku na prośbę Jana Pawła II. Kazik, numerariusz z Warszawy, studiuje tam ekonomię, pomagając jednocześnie w pracy apostolskiej ośrodka.

Kazik razem z uczestnikami katechez w Bazargeldy

Oto wywiad z Kazikiem (20 lat), dziś studentem 3. roku marketingu w Kazachstanie.

Jak poznałeś Opus Dei? 

Kiedy kilkunastoletni chłopak słyszy o możliwości zbudowania modelu rakiety, który ma polecieć w powietrze, nie może wyrzec się uczestnictwa w takim projekcie. Tak było też i ze mną. Od razu skorzystałem z zaproszenia mojego brata na zajęcia z modelarstwa w Klubie prowadzonym przez ludzi z Opus Dei.

W Ośrodku panowała atmosfera, która od razu mi się spodobała. Rozpocząłem korzystanie ze środków formacyjnych. Na pogadankach słyszałem o tym, jak chłopak w moim wieku może starać się o dążenie do świętości. Mówiono mi o konieczności pomagania w domu, byciu dobrym synem i pracowitym uczniem.

Pamiętam, że zbudowana przez nas rakieta miała kłopoty techniczne przy starcie i w końcu nie poleciała w powietrze. A ja zacząłem coraz bardziej poznawać specyfikę ducha Opus Dei. Przekonałem się, że jest to droga dla mnie.

Teraz mieszkasz w Kazachstanie...

"Prałat Opus Dei powtarzał pierwszym, którzy jechali do Kazachstanu, że jeśli wasza obecność pomoże choć jednej osobie, to było warto tam jechać".

W sierpniu 2006 roku przeprowadziłem się z Warszawy do Ośrodka Dzieła w Ałmaty. Studiuję marketing na tutejszym uniwersytecie im. Al-Farabi. Apostolstwo z moimi nowymi znajomymi różni się od tego, które można prowadzić w Polsce. Większość z nich to muzułmanie, którzy nie wiedzą prawie nic o katolicyzmie. 

Do Ośrodka zapraszamy ludzi na spotkania kulturalne, naukę języków obcych, sport. Organizujemy wspólne wycieczki. Jest to okazja, by zaprzyjaźnić się z nimi. Z przyjacielem można rozmawiać na różne tematy. I wśród rozmów o ostatnich wydarzeniach sportowych czy o hobby pojawia się naturalnie temat sensu życia, Boga

Jak wygląda sytuacja Kościoła Katolickiego w Kazachstanie?

Na tych ziemiach mieszkają oprócz rdzennych Kazachów również potomkowie ludzi deportowanych za czasów Związku Radzieckiego. Są wśród nich Polacy, Ukraińcy, Rosjanie. To oni stanowią trzon Kościoła Katolickiego. 

Jedno ze spotkań w ośrodku w Ałmaty

Ałmaty (w Polsce znane raczej jako Ałma Ata) jest miastem wielkości Warszawy i jest w nim jeden kościół. Pozostałe miejsca, w których można uczestniczyć we Mszy św. znajdują się tam, gdzie zamieszkali deportowani. Kilkadziesiąt katolickich rodzin mieszka w okolicach odległej od Ałmaty o 50 kilometrów wioski Bazargeldy. Jeździmy tam, by prowadzić katechezy dla dzieci.

Dlaczego Opus Dei rozpoczęło pracę w kraju, gdzie mieszka tak mało katolików?

Stało się tak na prośbę Jana Pawła II. Arcybiskup Kazachstanu przekazał Papieżowi wiadomość, że potrzeba księży na jego terenie. Ojciec Święty powiedział mu, żeby zwrócił się o pomoc do ówczesnego Prałata Opus Dei, Alvaro del Portillo. Decyzja o rozpoczęciu pracy apostolskiej Dzieła w Kazachstanie była jedną z ostatnich, jakie podjął don Alvaro przed śmiercią.

Obecny Prałat Opus Dei powtarzał pierwszym, którzy jechali do Kazachstanu, że jeśli wasza obecność pomoże choć jednej osobie nawrócić się, to było warto tam jechać. I już tak się stało.

Mieszkając w Kazachstanie pamiętamy, że łaska Boża działa we wszystkich miejscach na ziemi tak samo. Bóg może zdziałać cuda zarówno w Kazachstanie, jak i we wszystkich miejscach na naszej planecie.