Ciszy trzeba i wysiłku

O dobrym przeżywaniu dobrych rekolekcji z ks. Michałem Kwitlińskim z prałatury Opus Dei rozmawia Agata Puścikowska z Gościa Niedzielnego.

Ks. Michał Kwitliński jest rekolekcjonistą, kapelanem Ośrodka Akademickiego „Przy Filtrowej”

Agata Puścikowska: Rekolekcje wyjazdowe, zamknięte, z roku na rok cieszą się wśród wiernych coraz większym zainteresowaniem. Dlaczego? Ks. Michał Kwitliński: – Ludzie instynktownie czują, że powinni się zatrzymać, wyciszyć, posłuchać Pana Boga. Zawsze odczuwali taką potrzebę. Jednak obecnie, ponieważ żyjemy w czasach dość głośnych, ta naturalna potrzeba ciszy jest większa. Jesteśmy coraz bardziej zanurzeni w szumie informacyjnym, z którym mamy do czynienia w pracy zawodowej, ale też w trakcie odpoczynku i rozrywki. Wobec tego trudno jest na co dzień znaleźć czas na refleksję i rozmowę z Bogiem. A dla chrześcijanina to konieczne. Zauważmy, że potrzebę rozmowy z Ojcem miał i Jezus Chrystus. To On odbył pierwsze rekolekcje: wyszedł na 40 dni na pustynię. My Go naśladujemy... Rekolekcje zamknięte, wyjazdowe to trochę takie wyjście na pustynię. Pozwalają oderwać się od codziennych spraw, a podczas wyjazdu łatwiej nawiązać relację z Bogiem. Potem wystarczy przenieść ją do życia codziennego. Dobro, które zyskaliśmy, zaprocentuje podczas codziennych trudów, wysiłku, problemów.

Słyszałam i taką motywację: pojadę na rekolekcje, trochę odpocznę...

– To nieporozumienie. Rekolekcje to nie wyjazd na wczasy. Jeśli ktoś na rekolekcje bierze fajną książkę i rakietę do tenisa, żeby sobie miło spędzić czas, to chyba jednak nie wie, po co jedzie. Bo rekolekcje to powinien być duchowy wysiłek, rekolekcje mogą nawet boleć – bo przecież zmagamy się sami z sobą, słuchamy głosu Boga. A Bóg nie zawsze mówi nam rzeczy łatwe i przyjemne. Oczywiście nie oznacza to, że na rekolekcjach musimy się umartwiać. Pewien komfort może sprzyjać dobremu ich przeżyciu, bo można się wtedy skupić na sprawach najważniejszych, a nie doczesnych.

Rekolekcje w ciszy to dobry pomysł?

– To przede wszystkim bardzo stary pomysł, z którego obecnie Kościół coraz częściej czerpie i do którego wraca. Święty Ignacy Loyola stworzył model rekolekcji w ciszy. Ale i on czerpał z wcześniejszych wzorców. Cisza pozwala na słuchanie. W ciszy Bóg nie musi krzyczeć, przekrzykiwać świata i nas. Dlatego być może w ciszy łatwiej nam zrozumieć i siebie, i Pana Boga. Oczywiście, rekolekcje w ciszy nie są dla każdego. Bogactwo form duchowości pozwala każdemu na wybór odpowiednich rekolekcji. Tak jak powołanie do świętości może być realizowane w różny sposób, tak nasze dążenie do nawrócenia może się realizować na rekolekcjach bardzo różnego typu.

Dobre rekolekcje to takie, które...

– ...skłaniają do usłyszenia głosu Boga. Bóg mówi zawsze, to jasne: w domu, sklepie, samochodzie. Ale tak samo jak chcemy ukochanej osobie mówić ważne rzeczy podczas uroczystego spotkania, a nie w biegu, tak samo traktujmy Pana Boga. Ważne rzeczy mówmy Mu w sposób wyjątkowy, w wyjątkowym miejscu. A On ważne rzeczy też nam powie w wyjątkowych okolicznościach. Rekolekcje wyjazdowe są jakby do tego stworzone. Założyciel Opus Dei św. Josemaría Escrivá właśnie podczas rekolekcji poczuł powołanie do stworzenia Dzieła...

Najczęściej jednak bierzemy udział w rekolekcjach parafialnych. Usłyszymy na nich głos Boga?

– Rekolekcje parafialne to rekolekcje masowe. I z oczywistych względów trudniejsze jest pogłębienie wiary, wytworzenie atmo-sfery skupienia i pracy nad sobą. Ale rekolekcje parafialne mogą być okazją do rozpoczęcia procesu nawrócenia. Warto więc w nich uczestniczyć. Jeśli rekolekcjonista mówi w sposób prosty, konkretny, prowokuje do zastanowienia, jego słowa trafiają do wiernych. Trochę gorzej, gdy podczas rekolekcji wierni słyszą wyłącznie okrągłe formułki, gdy głaszcze się ich po głowie, mówiąc: „Bóg cię kocha”. Jasne, że kocha! Ale trzeba mówić i o konsekwencjach tej miłości. Bóg nas kocha, więc musimy na miłość odpowiedzieć miłością. Warto, żeby pamiętali o tym kapłani. A wierni wiedzieli, że piętnowanie konkretnego, grzesznego zachowania nie jest przejawem arogancji, lecz miłości bliźniego i obowiązkiem kapłana. Tylko rekolekcje, po których chcemy się zmienić, mamy postanowienie poprawy choćby w jakimś niewielkim obszarze życia, można uznać za dobrze przeżyte. Wiele osób właśnie od takich „zwykłych” rekolekcji w swojej parafii rozpoczęło proces nawrócenia lub poważniejszego potraktowania swego życia wewnętrznego. Kolejnym krokiem może być uczestnictwo w rekolekcjach zamkniętych.