Pablo García-Manzano jest świeckim członkiem Opus Dei, żonaty od 18 lat i ma siedmioro dzieci. W wywiadzie dla Omnes opowiada nam o swoim powołaniu w Dziele i o tym, jak żyje swoją wiarą w parafii i życiu codziennym.
Co oznacza dla Ciebie bycie członkiem Opus Dei i jak to wpływa na Twoje życie?
-Oznacza to dla mnie świadomość, że jestem częścią małej rodziny w Kościele. Powołanie do Opus Dei przypomina mi, bez niczego dziwnego, że jestem małym dzieckiem Boga i że mogę zrobić coś wielkiego z moim życiem, pomimo wszystkich moich niepowodzeń, i pomóc innym zrobić to samo. Szczególnie w pracy motywuje mnie do tego, by starać się dobrze wykonywać swoje obowiązki i ofiarować je Bogu. Wpływa również na moje małżeństwo i rodzinę, ponieważ nadaje im znaczenie, o którym mówiłem wcześniej. Uwielbiam zdanie św. Josemarii, kiedy mówił małżeństwom, że "wasza droga do nieba" nazywa się imieniem żony każdego z nich.
Jaka jest twoja relacja z prałatem i księżmi prałatury?
-Relacja z Prałatem jest bardzo normalna, nazywam go Ojcem, tak jak robimy to w Opus Dei, ponieważ wiem, że mogę liczyć na jego modlitwę i zachętę do podążania tą drogą. Ja również modlę się za niego. Chodzę regularnie do spowiedzi z księżmi z Prałatury, a oni również mnie prowadzą, udzielają mi rad itp. Podkreślam, że jest to dla mnie bardzo naturalne i pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłem prałata (był wtedy bp Álvaro del Portillo), poczułem wielki spokój, jakby znał mnie od dawna.
Jakie są twoje relacje z parafią i biskupem, w której mieszkasz?
-Uczestniczę we mszy w parafii lub w innych miejscach, jestem tylko jednym z nich. Moja żona i ja znamy proboszcza, zaprosiliśmy go na herbatę, kiedy zastąpił poprzedniego. Wikary odprawił naszą mszę ślubną z innym księdzem. To samo z biskupem: czuję się i jestem jednym z wiernych w ogromnej diecezji (archidiecezji madryckiej), a kiedy bierzemy udział w uroczystości, na której jest obecny, staramy się go pozdrowić, powiedzieć mu nasze imiona i imiona naszych dzieci. Modlimy się za niego każdego dnia, tak jak robimy to w Dziele.
Jak uczestniczyć w ewangelizacyjnej misji Kościoła?
-Wydaje mi się, że wynika to ze wszystkich powyższych. Z jednej strony nie oznacza to niczego szczególnego ani dodatkowego. Z drugiej strony zmienia to wszystko, ponieważ sposobem uczestniczenia w tej misji ewangelizacyjnej jest po prostu próba pokazania, że Jezus Chrystus zmartwychwstał, że pomimo moich osobistych wad On mnie kocha; i to pośród mojej rodziny, przyjaciół, pracy, a także oczywiście pośród dobra i trudności codziennego życia.
Czy mógłbyś dodać jakieś dodatkowe fakty o sobie?
-Jestem mężem Moniki od 18 lat i mamy siedmioro dzieci. Od 2002 roku jestem prawnikiem w Radzie Stanu, choć obecnie przebywam na urlopie i pracuję jako adwokat. Kilka lat temu rozpocząłem aktywną działalność polityczno-administracyjną w Ministerstwie Energii i bardzo dobrze wspominam ten okres. Przez 4 lata pracowałem również w szkole biznesu IESE. Kocham swoją pracę i rodzinę, którą uważam za swoje wielkie hobby. Lubię też dobrą literaturę hiszpańską i angielską oraz uwielbiam klasyczne kino, zwłaszcza Johna Forda. Chociaż jestem wielkim fanem niesamowitych hiszpańskich tenisistów z ostatnich kilku lat, moim marzeniem byłoby zagrać przeciwko Rogerowi Federerowi na Wimbledonie... i pokonać go. Jestem fanem Atlético de Madrid, pomimo przeciwności losu.