Ponownie wznoszę swe serce ku Bogu w akcie dziękczynienia, ponieważ nic nie przeszkadzało Mu, by stworzył nas niezdolnymi do grzechu, z nieprzepartym dążeniem do dobra, uznał jednak, że Jego słudzy będą lepsi, jeżeli będą Mu służyć dobrowolnie. Jakże wielka jest miłość, jak wielkie miłosierdzie naszego Ojca! Kiedy patrzę na tak wielkie dzieła miłości Boga wobec Jego dzieci, na te dobrodziejstwa, które świadczą wprost o boskim szaleństwie miłości, wtedy chciałbym mieć tysiąc ust i tysiąc serc, aby bez końca wielbić Boga Ojca, Boga Syna i Boga Ducha Świętego. Pomyślcie, że Wszechmocny, który przez swą Opatrzność kieruje Wszechświatem, nie chce sług zniewolonych, chce mieć wolne dzieci.
W duszę każdego z nas — chociaż rodzimy się proni ad peccatum, skłonni do grzechu, z powodu upadku pierwszych rodziców — włożył iskrę swego nieskończonego rozumu, poryw ku dobru, pragnienie trwałego pokoju. I pomaga nam zrozumieć, że prawda, szczęście i wolność są osiągalne dla nas jedynie wówczas, kiedy staramy się, aby w naszych sercach zakiełkowało ziarno życia wiecznego. (...)
Stworzenie może Bogu odmówić i wzgardzić zasiewem nowej i ostatecznej szczęśliwości. Ale każdy, kto tak postępuje, przestaje być synem, a staje się niewolnikiem. (...)
Pozwólcie, że jeszcze raz tu do tego wrócę: wiemy z doświadczenia, że nikt nie jest wolny od jakiegoś zniewolenia. Dla jednych bożkiem są pieniądze, dla innych władza, inni cenią nade wszystko względny spokój wypływający ze sceptycyzmu, inni jeszcze padają na kolana przed złotym cielcem zmysłowości. Podobnie rzecz się przedstawia, gdy idzie o rzeczy wznioślejsze. Poświęcamy się bez reszty jakiejś pracy, działalności na większą lub mniejszą skalę, zadaniom naukowym, artystycznym, literackim, duchowym. Gdzie występuje zaangażowanie i rzeczywista pasja, osoba zaangażowana popada w niewolę, ale taką, której z radością się poddaje. (Przyjaciele Boga, 33-34)