Uważam, że jestem dłużnikiem Don José Maríi Hernándeza Garniki i zobowiązany jestem dać w tym względzie świadectwo – mimo że minęło prawie dziesięć lat.
Moja żona, Luisa, cierpiąca na zapalenie wątroby typu C, od czasu do czasu musiała być hospitalizowana przez kilka dni, w pierwszym okresie bez dalszych konsekwencji. Niestety, w którymś momencie jej stan zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że zapadła w śpiączkę i lekarz powiedział nam, że jest bliska śmierci.
W tym stanie otrzymała sakrament namaszczenia chorych. Jej szybki powrót do zdrowia powierzyłem wstawiennictwu Don José Maríi Hernándeza Garniki. Ku zdumieniu wielu osób obudziła się, a kilka dni później mogła wrócić do domu.
Przez około trzy lata prowadziliśmy prawie normalne życie. Kilka miesięcy po opuszczeniu szpitala mogliśmy uczestniczyć w uroczystości przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej przez naszą wnuczkę we Włoszech.
J.C.T.C.