Pokochaj swój krzyż

Rozważania na Wielki Piątek na podstawie tekstów św. Josemarii Escrivy.

Orazione nell'orto Giovanni Bellini, 1459

Boski Mistrz, który swoim życiem i słowami uczył radości, jest teraz w Ogrodzie oliwnym, przytłoczony smutkiem. Ból, jak rwący potok, opanował Go do głębi. Widzi, że Męka i Śmierć są już bardzo blisko, bicze, które będą niszczyć Jego ciało, policzkowanie, obelgi, wyśmiewanie się, gwoździe, włócznia… Jednak najbardziej ciąży Mu porzucenie przez Jego uczniów, zgorszenie, zdrada.

Teraz zapadła noc. Apostołowie śpią. Jezus, samotny i zas­mucony, cierpi, a krople Jego krwawego potu zraszają ziemię. Klęcząc na twardej skale, trwa w modlitwie… Wylewa łzy za ciebie… i za mnie. Przygniata Go ciężar ludzkich grzechów. „Pater, si vis, transfer calicem istum a me – Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, sed tua fiat, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22,42)”1.

Chyba nie możemy sobie do końca wyobrazić, jaki ból przechodzi Jezus. Rozważmy w ciszy, co mówi do swoich uczniów: Smutna jest moja dusza aż do śmierci2. Jak bardzo po­win­niśmy dziękować Jezusowi za Jego dobrowolną ofiarę, aby wybawić nas od śmierci! I dziękujemy Mu także za przykład de­ter­minacji, pomimo tak wielkiego przygnębienia. Zaczyna się Jego agonia, wylewa krwawy pot, jednak nie słabnie Jego ufność do Ojca – wraca do modlitwy. Kiedy ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa, „Anioł z nieba pokrzepia Go. Jezus przeżywa katusze. Kontynuuje prolixius, modląc się jeszcze goręcej… Przychodzi do nas, a zastawszy nas śpiących, mówi po raz wtóry: „Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22,46)3.

W naszym życiu mogą nastąpić momenty intensywniejszej walki, może nawet ciemności i głębokiego bólu z towa­rzy­szą­cymi im pokusami zniechęcenia… Co zrobić, kiedy dusza jest w takim stanie? Pan Jezus uczy: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie4. A św. Ambroży komentuje: jeśli chcesz, aby moc Boża była z tobą i ci pomagała, musisz ciągle czuwać. Czyha na nas wiele zasadzek i ciało domaga się, żeby spać. Otrząśnij się więc z tego snu, abyś mógł zapukać do drzwi Chrystusa5, aby On sam przyszedł nam z pomocą. On, który jest mocą. Trzeba dużo się modlić, trzeba żarliwie prosić, trzeba czuć się naprawdę dzieckiem Bożym, także w takich momentach.

„Jezus modli się w Ogrójcu: Pater mi (Mt 26,39), Abba, Pater! (Mk 14,36). Bóg jest moim Ojcem, także wtedy, kiedy zsyła na mnie cierpienie. Czule mnie kocha nawet wtedy, gdy rani. Jezus cierpi, aby wypełnić wolę Ojca… A ja, który chcę wypełnić najświętszą wolę Boga, idąc śladami Mistrza, czyż mogę narzekać, jeśli cierpienie jest towarzyszem mojej drogi?

Cierpienie będzie pewnym znakiem usynowienia mnie, gdyż Bóg traktuje mnie tak samo jak swego Boskiego Syna. Mogę przeto jak On jęczeć i płakać sam w moim Getsemani, ale – powalony na ziemię, uznawszy własną nicość – wzniosę aż do Boga okrzyk wychodzący z głębi mej duszy: Pater mi, Abba, Pater… Fiat!6.

Na pytanie Piłata tłum odpowiada: Ukrzyżuj go! Piłat odparł: A cóż złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Ukrzyżuj go!7

„Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwalnia Barabasza, a Jezusa każe ubiczować. Przywiązany do słupa. Pokryty ra­na­mi. Rozlegają się uderzenia bicza spadającego na Jego oka­le­czone ciało, na nieskalane ciało, które cierpi za nasze grzeszne ciała. Więcej razów. Więcej wściekłości. Jeszcze więcej… Ludzkie okrucieństwo dochodzi do zenitu. W końcu wy­czer­pani oprawcy odwiązują Jezusa. Ciało Chrystusa skur­czone z bólu pada bezwładnie na ziemię jak kłoda, na wpół żywe”8.

Zło grzechów całej ludzkości uderza w niewinne ciało Jezusa. Zatwardziałość serc, tchórzostwo, brak pokuty i miłości, wszystko to wprowadza stan okrutnej samotności. I wszystko to po to, aby wybawić nas z naszych grzechów, aby otworzyć nam drogę. „Ani ty, ani ja nie jesteśmy w stanie wydobyć z siebie głosu. Zresztą słowa nie są potrzebne. Spójrz na Niego, przypatrz Mu się… Zatrzymaj na Nim wzrok. Czy po tym wszystkim… po tym wszystkim, czy będziesz jeszcze się wzbraniał przed pokutą?”9.

Jednak cierpienie nie kończy się na tym. Po biczowaniu „prowadzą Pana mojego na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i przywołują całą kohortę (Mk 15,16). Brutalni żołdacy obnażają najczystsze ciało Jezusa. Zarzucają Mu na ramiona brudną, purpurową szmatę. Do prawej ręki wtykają Mu trzcinę jako berło. Za pomocą młotka wbijają Mu na skroń koronę z cierni i wyśmiewają się z wystawionego na poś­miewisko Króla… Ave, Rex Judeorum, Witaj, Królu Żydowski (Mk 15,18). Razy ranią Jego głowę do krwi. Biją Go… i plują na Niego”10.

Izajasz w prorockim opisie przedstawia nam Jego obraz zde­formowany przez ból: Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cier­pieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic. Lecz on się obarczył naszym cier­pie­niem, on dźwigał nasze boleści, a myśmy go uznali za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie11.

„Poranione ciało Jezusa jest naprawdę „rzeźbą boleści…”. Rozpoznaję w nim mój kontrast – tyle we mnie wygodnictwa, tyle zachcianek, tyle niedbalstwa, tyle sknerstwa… I przewrażliwienie, z którym troszczę się o moje ciało.

Panie Jezu, przez Twoją Mękę i Krzyż daj mi siłę, abym żył w umartwieniu zmysłów i bym wykorzenił wszystko, co oddala mnie od Ciebie”12.

„Przygotowano orszak, długą procesję, jakby na jakieś święto. Sędziowie chcą zasmakować zwycięstwa, przy­go­towując męczarnię długą i bezlitosną. Śmierć Jezusa nie będzie tylko momentem… Dano Mu czas, aby Jego cierpienie i Jego miłość utożsamiły się z wolą Boga, najbardziej godną umiłowania”13.

Odcinek drogi na Kalwarię jest krótki, jakże jednak dłuży się, kiedy niesie się na ramionach drewniany krzyż! „Pan Jezus widzi z prawej i lewej strony tłum, który porusza się jak trzoda bez pasterza. Mógłby zawołać każdego z osobna jego własnym imieniem, naszymi imionami. Są tu ci, których nakarmił cu­downie chlebem i rybami, są uzdrowieni, są też ci, których nauczał nad brzegiem jeziora, na górze i w portykach świątyni.

Ostry ból przeszywa duszę Jezusa i Pan upada wy­czerpany na ziemię”14.

Dusza kochająca Boga nie może pozostać wobec tego wszystkiego obojętna, dlatego na wzór Szymona z Cyreny pragnie Chrystusowi pomóc w niesieniu Krzyża. „W jaki sposób ukochać naprawdę Święty Krzyż Jezusa?... Pragnąc go!... Proś Pana Jezusa o siłę, by przeniknął wszystkie serca, jak świat długi i szeroki! A potem… ofiaruj Mu z radością zadośćuczynienie. Staraj się kochać Go każdym uderzeniem twego serca, w imieniu tych wszystkich serc, które Go jeszcze nie kochają”15.

Początkowo Szymon z Cyreny niósł krzyż Jezusa przy­mu­szony okolicznościami16. Dopiero z czasem zdał sobie sprawę, jak na kontakcie ze świętym drzewem skorzystała jego dusza. Tak dzieje się czasami w naszym życiu – Bóg przychodzi w naj­bardziej niespodziewanym momencie i prosi, aby być z Nim na Golgocie. Może w pierwszej chwili nas to zrazi. Jednak najszybciej jak to możliwe na naszych ustach i w naszym sercu pojawi się fiat, nowy krok w oddaniu.

„Ale nie wlecz krzyża po ziemi… Nieś go uczciwie, rze­telnie na swoich ramionach, ponieważ twój krzyż, jeśli będziesz go niósł z godnością, nie będzie jakimś tam zwykłym krzyżem, ale… Świętym Krzyżem. Nie nieś swojego krzyża z rezygnacją. Rezygnacja nie ma nic wspólnego z wielkodusznością. Pokochaj swój krzyż. A kiedy go naprawdę pokochasz, to ten twój krzyż będzie… Krzyżem bez krzyża.

Wtedy też tak jak Jezus na pewno spotkasz na swojej drodze Maryję”17.

Takie robimy postanowienie z dzisiejszej modlitwy: być przy Maryi, aby iść razem z Jezusem. Być blisko Niego z ra­dością i pokojem, z pragnieniem współodkupienia. „Jezus chce być właśnie tam wywyższony: w hałasie fabryk i warsztatów, w ciszy bibliotek, w zgiełku ulic i w spokoju pól, w zaciszu domowym, na zgromadzeniach i na stadionach… Tam, gdzie chrześcijanin uczciwie spala swoje życie, powinien umieszczać z miłością Krzyż Chrystusa, który przyciąga do siebie wszystko”18.

José Antonio Loarte


1. Św. Josemaría Escrivá, Różaniec święty, pierwsza tajemnica bolesna.

2. Mk 14, 34.

3. Św. Josemaría Escrivá, tamże.

4. Mk 14, 38.

5. Św. Ambroży, Expositio Evangelii secundum Lucam, 7, 89.

6. Św. Josemaría Escrivá, Droga Krzyżowa, stacja I, 1.

7. Mk 15, 13–14.

8. Różaniec święty, druga tajemnica bolesna.

9. Tamże.

10. Tamże, trzecia tajemnica bolesna.

11. Iz 53, 2–5.

12.Droga Krzyżowa, stacja X, 2.

13. Tamże, stacja II, 2.

14. Tamże, stacja III.

15. Tamże, stacja V, 5.

16. Zob.Mk 15, 21.

17. Różaniec święty, czwarta tajemnica bolesna.

18. Droga Krzyżowa, stacja XI, 3.